czwartek, 30 grudnia 2010

Polonaise

Dzisiaj jest wigilia sylwestra :D Czas kolędowania i prób poloneza :D To ostatnie lubię najbardziej :D Układ cho choreograficzny po usunięciu gwiazdy jest całkowicie akceptowalny (teraz modniejsze jest słoneczko) :D Liceum Żeromskiego pozwiedzane :D Tak samo jak piccernia Margheritta. Lody Gaga xD Szkoda że Paula nie wygrała ;P Żaden Polak po jedzeniu nie zapomni o paleniu. Zgodnie z tą przypowieścią udaliśmy się z Pauliną do Rudego Kota na kurzenie, dokładaliśmy do węgla i zastanawialiśmy się jaka to melodia oraz 'gdzie jest zbyszek?!'. Te wszystkie elo ziomki nie wiedzą że skoczył z wieżowca :D Shisha miło zamula, lubię to :) I kto wie jak się czyta Vögele ?? Figle? :P Ale najważniejsze ze krawat kupiony :D i tyty do shishki :) I herbata miodowo cytrynowa wypita :D długi, męczący, udany dzień to był ;P Dziękuję :)
'chce mi się spać..' ;P

środa, 29 grudnia 2010

Świąteczne podsumowanie ;P

ostatni tydzień minął pod znakiem ciężkiej pracy i ciężkiego świętowania :D Wiadomo że Boże Narodzenie to tylko raz do roku się zdarza ;P Wigilia tradycyjnie w rodzinnym gronie, ale pubsterka w tym roku wyjątkowo w Jastrzębiu :D I może dobrze bo jakieś burdy i inne bójki były w primo, a nie chciałbym spędzać kolejnego sylwestra z podbitym okiem :D Ogólnie niespodzianka się udała, a z Kołkami.. z Kołkami.. jak zwykle! Zajedwabiście (byle do Remontu). Boże Narodzenie było dniem odpoczynku głównie, ale nie zabrakło kościoła i Piromusa, gdzie porwany zostałem przez PA :) Szkoda że Patison wyjeżdża, mam nadzieję, że wróci niedługo ;D A niedziela to impreza rodzinna, ale nie ma co narzekać, ja lubię imprezy z moja rodziną ;P Wieczorem z Madziarą i Vojakiem szybkie piwko w Basco zamiast opłatka. Zoboczeńce dwa jedne ;P I tak to upłynęły święta jeśli chodzi o przeżycia imprezowe, nie zabrakło też oczywiście głębszych przeżyć duchownych ;P We wtorek za zamontowałem głośniki u Agi i grają! :D Shisha też siadła jak rzadko :D
A jutro urlop i polonez! :)

Stjuningowałem sobie radio samochodowe :D ma gałkę pokrętła z gitary, szkoda że z Gibsona LP nie pasowało :P

poniedziałek, 20 grudnia 2010

Machete i SnL

Polecam film Machete :) Film tak głupi że aż zajebisty :) Tym bardziej że obejrzany w świetnym towarzystwie :D I może nie jestem jak z filmu bo przy umawianiu trzeba jeszcze podać miejsce i czas ale ostatecznie się udało, dobrze ze miałem czerwoną koszulkę ;P Oznajmiam że zielona herbata nie jest taka zła, tym bardziej ananasowa :)
Po powrocie z bb do czdz był primus pub, a jak ;P w nim SZczekały już i alkusy i mariany s. ;P zniszczenie i zagłada oraz tańce prawie że do białego rana ;P w niedzielę po pracy(!), wieczorem koncert SnL w wawce ;P wprawdzie przez internet, ale znowu: dobre towarzystwo i nic innego się nie liczy ;P
Dlatego dziękuję bardzo Paulinie. You made my day, twice :)

czwartek, 16 grudnia 2010

Kolędnik

Przyszedł taki, "zaśpiewał" co miał "zaśpiewać", zapytał: "dostanym co?". Jak już nie dostał (było mi bardzo przykro z tego powodu) to se poszedł. Trochę się speszył, zmylił go pewnie akompaniament na gitarze bo to już się wiązało z melodią ;P To była najlepsza stajenka, zrobiona z takiego kalendarza adwentowego z czekoladkami, jaką kiedykolwiek widziałem.. \o/



Żeby nie spamować to dokleję sobie do tego posta, HYMN bloga :)

środa, 15 grudnia 2010

SnL

Dopiero co w niedzielę wróciłem z koncertu do czechowic a już notkę piszę :D Trzeba to opić ;P Ale to dopiero w weekend, bo obecnie biorę antybiotyki ;P Nie przeszkodziło mi to jednak świetnie się bawić na Strachach na Lachach :D Dali niesamowity koncert, Grabaż jest miszczem ciętej posty i wszyscy się z tego cieszą :) Pozwolę sobie setlistę wrzucić: 01. Strachy na Lachy 02. doDekafonia 03. Nieuchwytni buziakowcy 04. Twoje oczy lubią mnie 05.Łazienka 06. Ostatki - nie widzisz stawki 07. Dziewczyna o chłopięcych sutkach 08. Idzie na burzę idzie na deszcz 09. Moralne salto 10. Marmur 11. Czarny chleb i czarna kawa 12. Chory na wszystko 13. Ten wiatrak, ta łąka 14. Żyję w kraju 15. Raissa 16. Cafe Sztok 17. Dzień dobry, kocham Cię 18. Piła tango 19. Pogrzeb króla 20. Radio Dalmacija

A po koncercie do Dziwadła na afterparty, granie w skojarzenia, wciąganie nosem i śmiacie do rozpuku ;P hehehe najlepsza opcja z włosami Dziwadła, ale jak założy konto na facebooku to się dowie całej prawdy ;P Nie zabrakło też tematów filologicznych (stara kurwo oby ci krowa zdechła-pierwsze przekleństwo zapisane w języku polskim :D) Fajni też są kibice na nowej hucie :D o 6 rano sobie wychodzą pośpiewać na dwór :P Dzięki za zabawę dziewuszki :) :) :)

A dzisiaj spotkałem Asiurę w pociągu! JEEEEEES! wreszcie ;P
Kupiłem sobie spodnie i okazało się, że ta ekspedientka ze sklepu z militariami jest zamężna :(
Z życia sklepikarza: wpada laseczka do sklepu i się pyta czy nie ma dla niej pracy. Mówię zgodnie z prawdą, że nie, a ona do mnie z tekstem: a nie wiesz kaj jo moge znaleść prace? :D

wtorek, 7 grudnia 2010

Bileciki do kontroli :D

Wręcz niebywałe! Wygrałem podwójną wejściówkę na krakowski koncert SnL :D Myślę że to taka dobra passa teraz będzie (pomijając wpadnięcie do kałuży), puściłem sobie nawet z tej okazji kupona w lotto :D

poniedziałek, 6 grudnia 2010

Andrzejki reloaded

Agiszon kupiła se nowe auto, prawdopodobnie najładniejsze seicento jakie widziałem (na równi z seicento Sąsiadki :P ) i chciała żebym jej zamontował radio, ale jeden głośnik coś nie za bardzo chciał grać ;/ więc poszliśmy na herbatę a potem na piwo do primo, bo Patison też uznała że by se wypiła cosik ;P Sympatycznie pogadaliśmy, nawet w miarę kulturalnie :) W końcu rano do szkoły ;P A po szkole szybko po Madziarę i na Andrzejki/obchody Dnia Wała :D Chyba około setki ludzi, większość poprzebierana za rumcajsów, robin hoodów, sąsiadów, księżniczki, wróżki i kurewny :) Alladin i Śpiąca Kurewna zgrali się nawet :D Ma dziewczyna dystans do siebie ;P Szkoda że musiała wracać o 23, no ale co zrobisz, rano na pierwszą zmianę. Ja za to nadrobiłem i posiedziałem do 11. Tańce i pijaństwo na każdym kroku ;P Ale to było dobre, a rano okazało się że wóda się skończyła, ale nic się nie bój, Zbych zadzwonił po transport, przyjechał z 4 flaszkami i było git :D
Dzięki przede wszystkim Madziarze i Gosi za wyśmienitą zabawę :)

piątek, 3 grudnia 2010

Mała r.ewolucja

Idą święta. Za oknem już zimowo. Uznałem, że przydała by się nowa szata graficzna blogu i nieco skorygowany kurs ;P Od teraz będę co jakiś czas zamieszczał zdjęcia z imprez, a cały blog skręca trochę w stronę photobloga. Ale tylko trochę ;P To dlatego żeby za rok oglądając stare notki, było śmieszniej i ogólnie w pytkę zbysia :)

Znowu/dalej pada śnieg, bilety na SnL kupione, nie idę jutro na ZMZ :)

czwartek, 2 grudnia 2010

Jes! Mam z marmoladą! :)

Sobotnie andrzejki ze Śląskimi Alkusami okazały się bardzo udane :) Pierwszy raz od 10 lat gadałem z kolegą z podstawówki :P Nawet piwo czy tam dwa razem wypiliśmy ;P Powrót jedynie taksówką...
Niestety uciekł mi koncert Acidów w rudym :( Ale za to stare szafy i tapczany są już pocięte ;P W poniedziałek wybrałem się z Vojakiem na basen ;P Fajnie było posiedzieć w saunie i podriftować, ale powrót do domu zakończył się awarią samochodu. Przez uszkodzony bak nie ukończyłem wyścigu ;P
Za to środa.. Środa była najlepsza! Pociągowi którym wracałem z pracy hamulce przymarzły do kół i nie mógł ruszyć ;P Ale w końcu się udało i dojechałem do domu, a potem do Siura, bo Siur miała wczoraj urodziny :) I była shisha, rogaliki (<3), piwo, wino i zielona herbata. To ostatnie mnie najbardziej zaskoczyło ;P Było nawet całkiem smaczne ;) To był baardzo miły wieczór, za który Siurowi baardzo dziękuję :) Ale to było dobre. I pomimo śnieżycy nawet autobus dojechał na czas :)

A przed nami weekend, a w weekend zapowiada się szkoła i Dzień Wała! Co to będzie, co to będzie.. skąd ja strój skombinuję? ;P


małe pożywiołakowe afterparty z solenizacyjną rolą Siura :D

sobota, 27 listopada 2010

Nowa starosłowiańska tradycja?

Ja mówię stanowcze dlaczego nie :) Koncert w towarzystwie kołków uświetnianym obecnością Pańczura (a także syna-bliźniaka kołodziejczyka... CHŁOPIIIEEEEEEEEEE) Żywiołak dał bardzo dobry koncert, a już najlepsza była bielizna Aani P. (w zasadzie jej brak) ;P Po szaleńczym powrocie do cz dz Sąsiadka z Siurem i tak jakimś cudem były przed nami (Dziwadło, Szczur, Pańczur i ja) w primusie. Trzeba było nadrobić zaległości związane z prowadzeniem pojazdu mechanicznego i wręczyć oczywiście prezent dla Siura z okazji chyba dziewiętnastych urodzin :D Podoba mi się to że mam już napisaną notkę i pół dniówki za sobą, a Kołki dalej sobie śpią :)

Śnieg pada! :)

Boli mnie szczęka ;/

poniedziałek, 22 listopada 2010

Weselmy się :)

Jest ciepły, jak na tą porę roku, wieczór. Po szaleńczym powrocie do domu nasz bohater wybrał się na pociąg relacji Zwardoń - Katowice. Udało mu się na niego zdążyć. W pociągu czekały już na niego Siur i Sąsiadka, a raczej Sąsiad :) Były też Benia i Justyna. Pociąg ruszył. Naszej piątce podróżnych nie chciał nawet przeszkadzać konduktor. Bez większych przeszkód dotarli oni do Katowic gdzie po dłuższym czekaniu na Szczura i Dziwadło, które właśnie wróciło z Kielc, udali się na ul Słowackiego. Tam już rozpoczęło się przyjęcie weselne, a w zasadzie najpierw odbył się wieczór kawalerski ;P Potem wykupywanie Młodej :D Losowo wybrany pan młody dobrze wczuł się w rolę :D Najlepiej całą imprezę oddają zdjęcia których jest naprawdę setki i to tylko z mojego aparatu, a nie wiem jak na przykład u Szczura? :) Więc co ja się będę rozpisywał, jak co to sobie oglądnę zdjęcia :) Was też do tego zachęcam drodzy czytelnicy.
Ale to jeszcze nie koniec. Bo rano trzeba było wstać do szkoły, a po szkole jeszcze do baru, zobaczyć się z moimi PAF a raczej AF bo P nie dała rady ;P Mistrzowski popis Hajdiego: JA SE JADE z popielniczką w ręku czy wykonanie piosenki Moja Szakiro doprowadziły nas do łez :) A na dodatek Agiszon kupiła sobie nowe auto :) Prawdopodobnie najładniejsze Seicento ever :)

czwartek, 18 listopada 2010

ale URWAŁ! :P

Żeby móc zacząć pisać tego posta musiałem odgarnąć sporo pajęczyn;P Aż dziwne bo ostatnio sporo się działo tylko jakoś chęci brak na pisanie ;P i nawet na pogodę nie mogę zwalić bo ostatnio było naprawdę ładnie jak na listopad (nie licząc dzisiaj i wczoraj) ;p

Ale co tam się działo? Był koncert Jelonka w Rudym Boju. Oczywiście związane to było z fotkami z moimi fankami i rozdawaniem autografów :D Był wykonany genialny plan przeniknięcia do pierwszego semestru, wkręceniu się w grupę dziewczyn które odwalą całą brudną studencką robotę i zdobycia ich numerów telefonów :D Było spotkanie w Jaszczurowej z Paletkami, karaoke do późnej nocy, sprawdzanie mailów i gry na instrumentach wszelakich. W ogóle to kupiłem sobie gitarę elektryczną. Piękna chińska kopia stratocastera. Wymagała ona klejenia i wymiany paru elementów, ale teraz brzmi i prezentuje się fantastycznie :) Była bardzo udana impreza w Brudnicy również związana z karaoke (była to swego rodzaju kontynuacja imprezy jaszczurowskiej :) )hmm co tam jeszcze? wczoraj byłem na basenie ze śląskimi alkusami a dokładnie Vojakiem i Madziarą i efekt jest taki że wróciłem do domu w złym stanie. Palce wybite chyba, zginać ledwo co mogę :P Ale jak wyglebiłem to wszyscy krzyknęli ALE URRWAŁ! Więc chyba warto było? :) Jutro szykuje się impreza w klimatach weselnych w Katowicach, ale to dopiero po pracy i po szkole A w sobotę i niedzielę też szkoła, a pomiędzy sobotą i niedzielą jeszcze nie wiadomo co ;P Może PAF? Bo już ich dawno nie widziałem i si stęskniłem ;P


Aaa przypomniało mi się jeszcze coś. Siur i Szczur szły sobie przez ul. Głowackiego, a była zima bardzo śniegowa. I śpiewały sobie tak: zima, zima, zima! pada, pada śnieg! i teraz ta piosenka za mną chodzi i nie mogę się uwolnić :P

ongo ongo zajebongo :D

poniedziałek, 4 października 2010

White african Jezus from space

Minęło trochę czasu od ostatniej notki ;P trochę się od tego czasu wydarzyło ;P 2 weekendy żeby daleko nie szukać ;P
we środę szczur przyjechał, akurat w moje urodziny:P trafiła się shisha o smaku miętowo czekoladowym u Sąsiadki :) a potem piwko piweczko w primo ;P potem był weekend...
w ten weekend wiele się działo. pojechałem na grzyby do Istebnej i Wisły, ale nie znalazłem ani 1 grzyba ;P To było najlepsze grzybobranie wszech czasów ;P Trafiły się dożynki w Istebnej. Jedna z najlepszych imprez tego roku :D Wielu dawno nie widzianych znajomych, przede wszystkim Pierwsza Miłość mojego życia :D Tańce na deszczu, picie w stodole! Ale to było dobre i swojskie :D Na dodatek w noc po imprezie miałem LD ;D Po poniedziałkowym, porannym rajdzie do pracy, długi męczący dzień ;P W czwartek odwiedziły mnie Pati i Aga, skurzyliśmy pycha shishę, napisałem też najgłupszego smsa w moim życiu ;P Głupszego niż ten sprzed 2 mcy :D W piątek na jedno piwko do Galicji (poprzedzone kilkoma w Primo) z Zielami, Rotami i inną hałastrą;P W sobotę robienie pizzy i jej konsumpcja :D Wyszło pysznie wg mnie, a sos w dniu dzisiejszym jest już troszkę mniej rzadki ;P Po pizzy koncert Plagiatów w doborowym towarzystwie :D Przede wszystkim Marzenie i Magdalenie chciałbym tu podziękować :D Ale innym towarzyszom i towarzyszkom też :D W niedzielę za to oglądnąłem najgłupszy film tego roku :D Get him to greek. I to przy akompaniamencie shishy i w towarzystwie Szczura ;P Ale to było dobre ;P A po obiedzie Szczur wsiadł do pociągu Reggae spółki Przewozy Regionalne i pojechał do Biela ;P Dzisiaj, w poniedziałek skończył mi się dr House, sezon 6 :< Dzisiaj też napisałem jednego z najfajniejszych smsów ;P
Dzisiaj też włączyła mi się zajawka na "Dziewczynę o chłopięcych sutkach" :D


deser:

czwartek, 30 września 2010

<ściana>

niedziela, 19 września 2010

Dom

Siedzę sobie w domu, a właściwie leżę już prawie od tygodnia. Chory jestem (nie mam jeszcze jednoznacznej diagnozy) i stwierdzam że nie mogłem wybrać sobie lepszego serialu niż House. Lubię go bo ma w domu fortepian i shishę (na kominku... kominek też ma) :P

motocyklista na dodatek ;P

Tymczasem Woodstock za 320 dni!! :)

sobota, 11 września 2010

Andrzej

Nadszedł weekend. Włąśnie siedzę w pracy z Szymkiem i piszę tę oto notkę ;P Wczoraj odwiedził mnie Sebastian. Opowiedział historię swojego życia... o tym jak kiedyś grał w zespole, o tym jak miał wypadek na CBR i 7 mcy był w śpiączce, 1,5 roku w szpitalu. Oczywiście przedstawiłem mu się jako Andrzej :) "Dzięki Andrzej" i "Narazie Andrzejku"... mówcie mi tak jeszcze :D A wieczorem niespodziewanie wybrałem się do primo i okazało się że jest koncert hc punk i grindcore metal :) Spotkałem naszego protegowanego :D A potem w profku spotkałem Vojaka oraz Judytę ;P
A dzisiaj... jeśli taka pogoda się utrzyma to nici ze stawów, ruł i torów. Będzie trzeba iść na shishę ;P

poniedziałek, 6 września 2010

Nietakt ;P

Ten weekend ale to był dobry on :D Piątek o dziwo w męskim gronie ;P Za to w sobotę sobie odbiłem. Cały wieczór aż do nocy spędziłem z Agiszonem i Frudi. Wróciły znad morza i wcale nie są aż tak bardzo opalone ;P Za to przywiozły ze sobą wiele pomysłów na hasła, powiedzonka i cięte riposty ;P Szkoda ze nie mogę sobie żadnej przypomnieć ;/ ;P Może później się uda?:) W niedzielę grały Blade Loki w Pszczynie ale ileż można do tej Pny jeździć?:P
Jutro do Kato do biblioteki... kto jedzie ze mną pod wieczór??:P

wtorek, 31 sierpnia 2010

Weekend 1000! Mów mi Andżej! :D

gdybym zaczynał jutro szkołę to mógłbym być dumny z takiego zakończenia wakacji :D Pierwotny plan był taki: piątek, sobota - RockReggae Festiwal w Brzeszczach. Potem miał być jeszcze Perfect na Dniach Czechowic-Dziedzic.
Wyszło tak mniej więcej zgodnie z planem :D
piatek:
praca, wielkie czerwone kule odbytnicze, żywe piwo, Kołeczki (btw.. dzisiaj sprzedałem 11 kołeczków do gitary :D ) i hajda do primo :D plan był taki żeby sie napierkurwadolić i w sumie chyba się udało :D
sobota i niedziela mi się już całkiem pomieszały :D wiem że w sobotę byliśmy w brzeszczach, a w niedzielę na mosirze ;P była jajecznica z pomidorami i BUŁka! :D i "łee-bee" czujecie to? wypowiada się to tak jakby bekając :D były kotlety z cukinii (kabaczka?) :) były chaszcze i wędrówki do bankomatu :D pogo w błocie do kolan i kotlety z soczewicy ;P ogólnie to dużo kotletów się lało przez te pare dni :D i cytrynówki i nawet komandosa(!) :) Poważnie się zastanawiam nad zmianą imienia, tak oficjalnie. z Tomasza Jana na Tomasza Jana Andrzeja albo na Tomasza Andrzeja? :D Jeszcze się zastanowię :D
Dzisiaj zamówiłem laptoka! :) już się nie mogę doczekać :D

niedziela, 22 sierpnia 2010

Złociście :)

Nie dajcie się zwieść pozorom. Ciągle jest lato, czas zabawy i beztroski ;P Ale co zrobisz? No nie ujebiesz :D Dlatego też w piątek i sobotę mogłem zobaczyć się z moimi PAF ;P Niektórzy to się mają dobrze, jadą sobie dzisiaj nad morze i może uda mi się dostać kartkę z tej okazji? :D Hah :D Szkoda że w Brzeszczach w tym roku nie gra Happy Frudi i Sad Aga :< Tak to one pewnie by tam pojechały, a tak to jadą do bb na Dżem z orkiestrą symfoniczną ;P Jak już wrócą znad morza :P No ale w sumie niektórym to się należy :) Wczoraj też poznałem nr do pokazywania cycków :O jeszcze nie próbowałem ;P Dzisiaj za to zrobiłem sobie też mega wypaśny obiad, pycha, zabrakło tylko towarzystwa :< Ale przepis od Walczaka rządzi :D Teraz sjesta, ale trzeba będzie pozmywać jeszcze.

I dzisiejszy hit:

aG
da
CG
da

CG
da
CG
da

ciekawe kto wie co to za piosenka?:D

czwartek, 19 sierpnia 2010

Ognisko party

Trzeba wspomnieć ze w sobotą odbyła się (nie)pamiętna impreza pod tytułem ognisko party ;P efekt jest taki że lilie połamane są do dziś. i nie wiem co się stało z huśtawką ;P skończyliśmy w każdyn bądź razie o 6 rano powrotem z primusa ;P było parę niespodziewanek, szpagatów, kręcenia poikami i rzygania ;P

środa, 11 sierpnia 2010

Tytuł zabrał komornik :[

No... to mnie dzisiaj nawiedziły kołki :D Czytam sobie spokojnie Barego Trottera a to nagle jeb z laserka! Wpakowali mi się do sklepu Siur, Izajasz i Angol. Pytam co pan życzy. A on mi na to że kakało. Posiedzielim, troszke pogralim, pośmialim się a potem poszliśmy na kebaba w cieńkim cieście :P A jeszcze potem z Asiurą na pociąg, tylko po to aby pójść znowu na piwo. Tak jak wczoraj... Asiura miałą swoje pięć minut i może lepiej ze tego nie pamięta :) Fajowo było powspominać znowu Woodstock. Bo Woodstock tak naprawdę to nie miejsce ani czas. To stan umysłu :D Kocham ten stan. Szkoda tylko że Chylińska, której właśnie sobie teraz słucham, tak się zeszmaciła :< Ale już dosyć tego biadolenia na dzisiaj :D

poniedziałek, 9 sierpnia 2010

Gwiazdor ;O

Nie, to jeszcze nie Boże Narodzenie, ale z gwiazdami miałem ostatnio sporo do czynienia, głównie w sobotę :D Bo odwiedziły mnie 2 kołeczki, a dokładnie Siur i Dziwadło ;P Dowiedziałem się także że Mały Wóz to tak naprawdę Kasjopeja ;P Ponadto towarzyszyły nam gwiazdy z ekranu! Takie filmowe. Z Sumem tak zwanym olimpijczykiem na czele ;P Miło było posiedzieć i puścić se chmurę ;P Lubię :)

W niedzielę z kolei udałem się koleją na pielgrzymkę do Częstochowy ;P HA! I jeszcze nie jednym was zaskoczę ;P Pomijając przeżycia duchowe, po raz kolejny powiedziałem sobie, ze już nie wyjdę na tą wieżę. Przy takich wysokościach faktycznie mam lęki ;P A zapiekanki były całkiem całkiem, prawie jak na Woodstocku :)

Dzisiaj za to, tj. w poniedziałek pojechałem do pracy na rowerze :D I wróciłem też na rowerze ;) I przyszedł w pracy koleś z koszulką z ubiegłorocznego Woodstocku. Jako że sam miałem na sobie koszulkę Woodstockową tegoroczną, z miejsca mu ją skomplementowałem :D Poza tym przeczytałem dzisiaj ciekawą książkę. O wampirach: Wampiry w wielkim mieście. Polecam... ;)
Teraz będąc po kakale. Na zimno. Mogę iść spać :)

Zapomniałem że mam moją nową ulubioną piosenkę do grania: Bogurodzica :D

środa, 4 sierpnia 2010

Repeta! ORANGE!

Ehh te warkocze! Wszędzie ich było pełno na Woodstocku ;P Ale pomimo tego że niektóre miały fajne cycki, to ja i tak należę do tej drugiej połowy mężczyzn. A może lesbijek? W każdym bądź razie zostałem mistrzem świata w sraniu synchronicznym, razem z Szymonem :D Poza tym gdyby złożyć moje i ASiura znamię, wyszło by Tenacious D :D

A propo. Dzisiaj w pracy przyszło do mnie dwóch młodych, nieznanych mi ludzi i rzeczą oni tak:
-Cześć! Szukamy kostki gitarowej, takiej jak ta (tutaj pokazuje palcem na okładkę czasopisma muzycznego)
-Skąd o niej wiecie? Co powiedział wam Papardello?
-BRECHT!
-BRECHT!
Ale to było dobre, całą moją karierę czekałem aż to powiem :D Szkoda że nie mam takiego sklepu jak Ben Stiller :(

Poza tym napisałem chyba najbardziej kompromitującego smsa w życiu, a najgorsze że go wysłałem :(

wtorek, 3 sierpnia 2010

O KURVESKO! Czyli Woodstock 2010 :D

Ło Kurvesku! Ale to było dobre! :D Zdecydowanie najlepszy Woodstock w tym roku, jeden z najlepszych w ostatnich 10 latach :D Nie wiem za bardzo jak muzycznie, chociaż Titus' Tommy Gun, Carrantuohill i Beltaine dali radę :) (to było prawie jak zdanie trójkątnie złożone). Inne zdanie które mi sie bardzo spodobało to rumuńskie "wino kumine, szi sahu sama". Hmmm to chyba najlepsze zdanie obcojęzyczne jakiego się kiedykolwiek nauczyłem :P W ogóle na Woodstocku nigdy nie trwa post'lingwistyczny. Dlatego przygodom woodstockowym sprzyjało ciągłe napierdalanie w kaloryfer, aż do porzygu prawie że ;P Było to testowane na kurach nawet ;P Ale na Planecie Hurwa7 (brak mi niestety odpowiedniej czcionki żeby to poprawnie napisać :<) zawsze tak jest :D Niektórzy trzeźwopijani Woodstockowicze śpiewali "Ala nie wali mu paaaaaaaaały! Młody sam wie! Normalnie!", a innym kiedy ich dobrze sprysznicować tak się kurczyły kutacze ze były aż wklęsłe! :D Byćmoże to byli Popacze (popowie śpiewający pop) lub ciaploki siedzący na glebogryzarkach :D Niejeden monopoligeista to nawet ten-five umiał przybić. Ja niestety nie umiałem, dlatego przybiłem lekko ponad setkę hi-fivów :D Ale Szczura większość głupich rzeczy które ja robię wkurwia i potem ciągnie mnie za brodę :< To taki nieogolizm jest ;P Plandeka - mistrzostwo świata! Myślę że dlatego nasza wioska - Brudnica Walcownik była taka popularna: z powodu zadaszenia, a raczej zacienienia :D Tam też odbyły się główne uroczystości związane z pierwszą rocznicą ślubu, Justyny wan der Vader Walczak Chmura (Andżela nie szczela) i mojego. Po rozwodzie się już nie obchodzi rocznic czy jak? ;P Było też turlikowanie się ze zbocza po wino i pieczenie kiełbasek na śledziu od namiotu. Dobrze że nie podpaliliśmy Woodstocku :D Bo jakby tak wybuchło? ;P Przeprowadziliśmy też badania medyczne, również na kurach i odkryliśmy że moja teoria jest prawdziwa. Absynt leczy nieuleczalnie chore gardło :D W momencie pisania tej notki przydało by się parę łyków :D Szczur chyba potwierdzi ;P Ale nie tylko absynt piliśmy na szczęście. Była też cytrynówa, rakija, w czydupy piwa i cipuszki coli, a także dziaranie sobie dziar i malowanie powiecz :D Z okazji urodzin Dziwadeła wszyscy podpisaliśmy się na przecudnej kartce jaką zrobił Szczur (ona w ogóle skoczył na bungee! ładny świrus:P) i zaśpiewaliśmy sto lat najgłośniej jak tylko się dało ;) Zostałem również krawcem-kominiarzem ale z wykształcenia to byłem hydraulikiem po studiach na C H U J. Pamietam też numer do pana który ma żonę z ciekawymi marzeniami erotycznymi :D Łooj w ogóle zaskakująco dużo pamiętam z tego Woodstocku, tylko że wszystko zlewa mi się w jedno (dlatego taki nieład w notce) ;P Ale to może przez drive peny? ;P Może osoba to wie? :D Kolejny raz uzupełniłem sobie wiedzę medyczną. To głównie za sprawą pani ratownik Marlen. :D Wiedzieliście że lepiej żeby was obejscali niż opluli? Z bakteriologicznego punktu widzenia :P Stałem się konserwatywnym wyznawcą niedawania łyka obcym ;P:) Droga do Kostrzyna nie nad Odrą była czystą sielanką, a powrotna nie była o wiele gorsza (w porównaniu z 2009 to była iście usłana różami bez kolców) chociaż mieliśmy 2h opóźnienia :) Były zawody na opowiadanie kawałów, gra w kartki, zgonowanie się i w ogóle było wesoło :D
Po powrocie czekała na mnie WSPANIAŁA kartka znad morza. Jak mi kiedyś będzie smutno albo będę czuł się niedowartościowany to ją sobie przeczytam :D Dzięki Kaś i Adziku za tą kartkę :* :)

Siurku Siureczku, Szczurku Szczureczku, Dziwadło Dziwadełko, Walczaku Walczaczku, Bu Bułeczu, Dawidku Dawideczku, Sąsiadko Sąsiadeczko, Kubo Kubeczku i Szymku Szymeczku, oraz Adziku i Kasienko a także Marlenko Marleneczko i Ekipo z BA, przedewszystkim Izajaraszku Izarajaszeczku, DZIĘKUJĘ za piękne kilka Dni na Woodstocku w 2010 roku! :* Było mega zajebiście :D Były momenty wesołe i wzruszające i za to HAŁAŁA was! :)
YYYYYEEEEEEEASSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSS!




Deser:

poniedziałek, 26 lipca 2010

Już, zaraz! :D



Po co pisać więcej? :)

niedziela, 25 lipca 2010

citro

Cytryny się kiszą ładnie z cukrem w garncu :) Dzieje się tak za sprawą Siura i Sąsiadki :) Pomogły mi one oskórować owoce, poćwiartkować, wydrylować, wrzucić do garca i posypać cukrem :D Teraz musi się to kisić 24 doby, czyli jeszcze ze 4. Potem trza to zalać szpirytusem i będzie cytrynówka z farfoclami :D Po tychże zabiegach poszliśmy jeść borówki :) I pić piwo. I oglądać jak Adrian je tą zupę. Ale absolutnym hitem było: "Tak se namoczcie w mleku żeby było miętkie", "Daj pasek, ja dam ci chipsa, a ona go zje". Żelazna logika Kołków różnych ;P YEEESSSSSSSSS! :D
Wpakowalim się do Sejczka Sąsiadki i pojechalim, każdy w swoją stronę :P A w Primusie był koncert, były Też Patison i Miła Frudi ;P A w Galicji był Agiszon i impreza zakładowa ludzi z Trelleborga. Potem się przenieśliśmy do Fiś.. to znaczy do Strych Pubu ;P A potem to już trzeba było do domu, bo brat przeciw swemu bratu podnosił rękę, nogę (od krzesła) i co tam jeszcze ;P
Fajowo było :)


DESER:

czwartek, 22 lipca 2010

Namioty

Tak się składa że w sobotę Dziwadło jedzie w Bieszczady, z tej okazji wpadła pożyczyć namiot, przy okazji wypiliśmy se piwo i oglądli fil Sztuczki ;P dziwny był on był, ale ślepy nie zauważy, a głupi pomysli ze tak ma być :D Namiot sprawdzony, sprawny, zielony. Tylko że zdążyły mi go już jakieś ptaszyska obesrać w międzyczasie, potem trzeba go było umyć i znowu czekać aż wyschnie, zeby go spakować. W międzyczasie jednak pojawiła się rosa i całe czekanie szlag trafił ;P

Do woodstocku już niedaleko! :D Scena, a raczej konstrukcja, już stoi, wszystko nabiera rozpędu :D Chaaaaaaaaaaaaaaaaa :)

A dzisiaj pewna rodzina turystów z Belgii chciała stroić kupik (kupić stroik?) do klarneta, ale im się to nie opłacało, więc kupili cały klarnet ;P A za kilka minut wrócił się do sklepu najmłodszy członek tejże rodziny i nieśmiało zwrócił wszystkie cukierki, albo przynajmniej większość :D

wtorek, 20 lipca 2010

Fajowo :)

Młotki i inne Kołki! Dzięki wielkie wam! Teraz, gdy już prawie wszyscy z nas mają wyższe, wreszcie można pogadać na poziomie i kulturalnie się pobawić :) Nawet wilgotne powiecze w tym nie przeszkadza, a nawet przeciwnie ;P Szczur (jak przystało na kogoś kto 3 lata studiował) robi pyszną cytrynówkę. Był ten wiatrak i ta łąka, a Siur to kołek do pierwiastka, przez nią czytam ponownie Achaję, tą dupę :) Fajowo było :)

czwartek, 15 lipca 2010

Kapryśna pogoda

Nie żebym narzekał :) Pogoda jest po prostu cudna, chociaż ponad trzydziestostopniowe upały są odrobinę męczące ;P Do tego stopnia, ze dzisiaj jadąc na ostatni egzamin odkleiła mi się podsufitka :< Ale za to zdałem i zostało mi jedno zaliczenie na wrzesień :)
Tymczasem u Sąsiadki wolna chata, odbywają się tam różne seanse filmowe i jest wesoło :)
Panny SS się poobroniały i Goha zresztą też... teraz nie mam już najwyzszego wykształcenia w towarzystwie :< ale nawet się cieszę :)
Poza tym wysłałem pierwsze kartki pocztowe via postcrossing :) A wszystko przez Asiurę;P

poniedziałek, 5 lipca 2010

Agregat spolony!

Matko Bosko! Agregat spolony! LOL :D
Goha pożegnana po raz drugi ;P Godnie było, czekam teraz na linki do filmów z człowiekiem grającym na dłoniach :)
Wieczór poprzedzający to spotkanie spędziłem z innymi trzema, równie uroczymi, pannami :) Urodziny ma się raz do roku no nie?:P no jacha! :)
ostatnio mam skłonności do szczupłych notek ;>


czwartek, 1 lipca 2010

Asiura

Dzień pod znakiem Siura dziś upłynął :) Miło z jej strony :D Szkoda tylko ze prosto z pracy musiałem na zabiegi jechać, a Asiurze się nie chciało czekać ;P Muszę tylko zabezpieczyć hipisowskie piórko (kostkę, skrzydełko, trójkąt, itp..)

środa, 30 czerwca 2010

Lato Lato? To Ty?:P

Jest! :D Nowa Yamaha! :) Tymczasem dzisiaj w pracy odbyło się Jam Session prawdziwe, heh :D coraz bardziej mi się podoba ta robota ;)

Lato panuje niepodzielnie, przynajmniej przez ostatnie kilka dni tak było, prognozy też sa obiecujące, dlatego myślę o biwaku, choćby w Zabrzegu :D Dzisiaj jednakże muszę się zadowolić Baskiem

czwartek, 17 czerwca 2010

Long long time ago...

Nuudy tu straszne ostatnio ;P
Ale kiedy ja mam pisać notki skoro jestem taaki zapracowany i zauczony?:P
A więc mieliśmy powódź, mieliśmy horrendalne upały, katastrofę pod Smoleńskiem i nie jedną bibę zakończoną katastrofą pod stołem. A Woodstock za 43 dni! :D
Tymczasem idę do pracy ;>

poniedziałek, 24 maja 2010

Temperatura niska

Zupełnie jak za oknem, nie chce mi się coś pisać tych notek ;P Pogoda nie sprzyja :P A taka jest ona, że przez ostatnie 2 tyg lało i w konsekwencji przez Czechowice w zeszłym tygodniu przechodziła największa powódź w historii tego miasta i chyba nie przesadzam ;P Ale wcześniej, bo w sobotę, 15 maja był koncert na który pojechałem samochodem i wypiłem 2 soki pomarańczowe. Na następny dzień w Wiśle swoją pierwszą komunię obchodziła Aga, i było fajnie, tylko że lało cały czas (wspominałem już?) i w związku z tym odetło nas od świata. Ale udało się wrócić we wtorek. Chaupy nam nie zalało, ale było blisko :P Worki z piaskiem, pompy i te sprawy dały radę. Potem w międzyczasie czytając Pratchetta i Pilipiuka dotarłem do weekendu który był już normalny bo nie brałem zastrzyków ani ketonalów:P Nie spożywajcie alkoholu po paracetamolu! ;P Odwiedziłem nawet nową fiślę... hehehe tego też nie róbcie ;P Tymczasem siedzę w domu bo chodzić nie mogę, a jutro muszę wczas wstać bo na badanie krwie ;P Zastanawiem się czy gdybym postąpił tak jak Jakub W. to czy faktycznie otrzymałbym nitroglicerynę?:) Wtedy można było by się trochę rozerwać :)

Do Woodstocku 66 dni i 16 godzin :D

edit: No właśnie, Dziwadło pojechało sadzić dzewa, Siur coś zakuwał, a Szczurowi się nie chciało przyjechać do Prima.. smutno było trochę, na szczęście Beny (ten od woodstockowej Paprykówki) ratował sytuację i obiecał mi zrobić maczetę za półtora piwa :D :)

edit2: No ale bym se z łuku ponapierdalał :D

niedziela, 9 maja 2010

Długi weekend :)

Coś ostatnio spadła częstotliwość moich notek, ale postaram się to choć trochu nadrobić :D
Pojechaliśmy na ten wspomniany wcześniej rajd polibudy i było spoko, ale skurwiele pierdolone urwali mi nóż, a nawet dwa :( Były też miłe akcenty: piwo, Szczur i Dziwadło, spanie na gołej ziemi przykrytej podłogą od namiota, ludzikiem, a na samej górze śpiworem :) Tabaczenie do upadłego i obkurzanie Dziwadła, pilnowanie portfela Bykowi i dzwonienie do Siureczka to tylko niektóre z atrakcji:)
Rano trzeba było pojechać w Bieszczady gdzie czekała na nas góra (zabawy) do zdobycia :) I to w towarzystwie Delfina, Zbycha, Barutowicza, Alków i Artków, Byka i Górskiego :D A także Agaty :D Idąc na Połoninę Caryńską i robiąc sobie przystanki co 15 metrów doszliśmy do wniosku że to się nazywa PowerMenagement ;P Po drugiej stronie góry czekało już schronisko, kolejka do prysznicu i ognisko :D Okazało się że jedyny KRYM jaki widział Kuba to KRYM NA CIOSTKU, a psy były szczepione. Dupami :D Delfin się na nas obraził i 4 godziny do nikogo się nie odzywał, ale jakoś to przeżyliśmy. Przed godzina dziesiątą załapaliśmy już 2 zgony, a trzeci był w drodze. Wódka w Bieszczadach smakuje niesamowicie, szczególnie popijana samogwałtami :D Dobra, zachciało mi się teraz jednego, więc przerwa ;P Wróciłem i z samogwałtem w ręce mogę pisać dalej ;P W góle to rano czekaliśmy już na otwarcie baru, jak ostatnie żule. Tamże panu Józefowi Polańskiemu bardzo spodobała się Agata, tak bardzo że mówił do niej Agnieszka. Ale tak to jest z Zakapiorami, ten podobno ze swoim koniem mieszka cały czas w lesie :) Ale wracając do picia i samogwałtów to niedługo trzeba było wracać :( Strasznie szybko, następnym razem w Bieszczady trzeba jechać na dłużej :) Po drodze z Bykiem dzwoniliśmy do najlepszych lasek z naszych telefonów :P A po dotarciu do cz dz prosto do Basko. Co było dalej mnie nie pytajcie ;P Ale W piątek z uwagi na bolacą nogę nie poszedłem do baru, za to Siur i Szczur mnie odwiedziły, zakurzyliśmy shishę i oglądaliśmy Ewę Sssonet - RbB. Ale to było dobree! Ale URRRWAŁ! :D W sobotę miałem jechać do szkoły, ale zrezygnowałem, za to spotkałem wszystkie trzy Śliwki :) I parę innych ludzi, między innymi Adę, która wie jak jest pomarańczowy po hiszpańsku :D A dzisiaj nawet w szkole byłem i jutro też będę, na szkoleniu BHP i p. poż. :) kuurwa ale wypizdów, idę spać, nawet tego nie czytam :)


A na deser wspomniana Ewa Ssssonet i RnB :)

czwartek, 29 kwietnia 2010

A long ass fucking time ago

Przydałoby się coś napisać :D Bo zdarzenia się urrywają z pamięci :P Wiele może do pisania nie ma, ale zawsze coś, otóż 15-17 kwiecień minął na robieniu wylewki i prac okołowylewkowych we Wiśle, nie obeszło się bez Johny Walkera i krzynki piwa ;P Potem trzeba było wracać na szesnastkę do Justyny, tylko po to żeby w poniedziałek wyburzyć znowu do Wisły :D Tym razem też nie obeszło się bez krzynki piwa, ale za to płytki położone :D Tak to zleciało do piątku, w piątek Primo, a tam Patison i Aga, urodziny Graja i przedstawicielstwo Kołków w postaci Siura i Dziwadła :D Natrafił się też Kotlet i Beny, przedstawiciele woodstockowi (od drogi na Woodstock i od paprykówki). Czekając na pociąg, Siur wywalił się na Dziwadła co zostało skomentowane przez jakiegoś kolesia hasłem: ALE URRRRRWAŁ! A potem w rozśpiewanym pociągu (Godzina piąta! Minut trzydzieści!), Ola pojechała do dumu, a my z Magdą dalij na piwo ;P A potem to już wracaliśmy, ale Dziwadło nie pamięta, nie pamięta nawet że jej przekazywałem że wjazd na rajd Polibudy po dychu ;P A najgorsza była sobota, miałem wstać wczas rano, bardzo wczas rano, o 5:30, ale przez Asiurę zaspałem :( Tylko już nie pamiętam co to mi się śniło ;P W każdym bądź razie nie pojechałem pociągiem na który zaspałem, ani następnym który był odwołany . Dopiero następnym, spotkałem Madziarę Pindel i dowiedziałem się dlaczego chuj ma 1 oko oraz jak łysy myje głowę ;P Ogólnie to wróciłem ok 14 do domu nie idąc na żaden wykład ;P Ale za to na imieniny do wujka Jurka owszem, a potem z kuzynem na urodziny Małpy, Robaka i Agnieszki ;P W Primie zostałem wycałowany po rękach i poszedłem do domu. Nagle na stacji ktoś krzyknął: "ALE URRWAŁ!" To Ola z Anią stały na peronie i czekały na pociąg. Więc oddałem Żwirka i odprowadziłem kawałek Mizerię, pożegnawszy się wcześniej z Asiurą ;P A rano zaś pobudka, pobudka! Jajka z boczkiem! W przerwie między ćwiczeniami pojechaliśmy do jakiegoś sanktuarium w Kato do Herbarium Franciszkanów. Na herbatkę ;P To chyba tyle z ciekawszych zdarzeń ostatnich dwóch tygodni, jestem anwet w szoku, że tak fajnie mi się to odtworzyło :) To był też ciężki czas jeśli idzie o palenie shishy :D Przedemną długi weekend spędzony w Bieszczadach! <3 Wcześniej jeszcze trzeba zahaczyć o rajd polibudy, będzie gitez :D

środa, 14 kwietnia 2010

ALE URRRRRRRRRRRWAŁ!

ALE URRRRRRRRRRRRRRRRRRRRWAAŁ! To wyraża więcej niż "KURRWA!" Więcej niż Rafaello! Taki właśnie był ten weekend! :) Pod każdym względem ;P Nie chce mi się przesadnie rozwodzić, ale trzeba w końcu opisać tak znakomite wydarzenia :D

Rozdział I
Tomasz spotkał Dziwadło na II peronie dworca PKP w Czechowicach. Nie było to ich pierwsze spotkanie, nie było to też ich ostatnie spotkanie. Wreszcie, pierwszy raz od kilku dni wyjrzało tak utęsknione słońce. Nie musieli długo się zastanawiać dokąd pojechać. Tylko jedna odpowiedź przychodziła do głowy: Woodstock. Dlatego wybrali pociąg do Krakowa z przesiadką w Oświęcimiu. Zdawało się, że się spóźnia, ale żadne z nich nie miało przy sobie zegarka i nie mieli jak tego sprawdzić. Gdy stary skład wtoczył się na stację szybko zajęli strategiczne miejsca. Tomasz czegoś energicznie szukał w swoim starym zielonym plecaku. Kiedy wreszcie znalazł tryumfalnie pokazał swoje znalezisko Dziwadłu. Były to dziwne, pogniecione żółte karteczki z napisami "biedronka" i "żółw". Gdyby zobaczył ktoś postronny co najwyżej mógł się podrapać w głowę, ale nie Dziwadło. Ona wiedziała, ona wracała pociągiem z Medica Party. Unikając rażącego słońca dojechali w końcu do Oświęcimia, gdzie czekał na nich nieco nowszy pociąg do Krakowa, Tomasz zauważył napis "bioenergoterapeuta". Znowu zajęli strategiczne miejsca, nawet bardziej strategiczne niż poprzednio. Teraz Tomasz obserwował tyły pociągu, a Magda przody. Takie ustawienie sprzyja niepłaceniu mandatów za spożywanie piwa w pojazdach PKP. Tomasz wykorzystując ich usadowienie znowu zaczął czegoś energicznie szukać w swoim przepastnym plecaku i w końcu znalazł to czego szukał. Wyciągnął dwie, zimne jeszcze puszki piwa i nie czekając na nic otworzył jedną z nich. Drugą podał Dziwadłu, które też nie ociągało się z otworzeniem.

Drogi czytelniku! Chcesz przeczytać dalszy ciąg powieści? Z dialogami tym razem??:D To zapraszam do Empiku i do dobrych księgarni :P
Jeśli zadowolisz się samą wiedzą o fabule zapraszam do dalszej lektury ;P

Po dojechaniu do kraka poszliśmy na tramwaj, ale okazało się że zlikwidowali rozkład jazdy, przystanek zresztą tez więc musieliśmy znaleźć inny ;P Ale dojechaliśmy do Nowej huty. Nie taka ona straszna jak ją malują, przypomina trochę przedmieścia jakiejś dużej metropolii w USA, ale nie mogę sobie przypomnieć dokładnie której ;P Odwiedzilim mieszkanko Magdaleny, Anny i Piotra, ale tylko Mizieria była w środku, można było za to skosztować herbaty i wina-likieru bananowego ;P A potem to już autobusem na inny przystanek, gdzie czekały na nas Szczur, Siur i Ala :D Busikiem do przystanku Rudnik Bar :D Samochodem dołączyli do nas Żandarm i Izajasz. Z trudem zjedliśmy kolację i poszliśmy pić;P Mogę powiedzieć tak: nie wolno zapijać wódy jackiem danielsem;P pół biedy że absyntu nie było ;P A tak w ogóle to po co pojechaliśmy do Brudnicy taką ekipą? Bo Szczurowi poszło oczko :D ;P Ale to było dobree!! Były tańce, hulanki i kursy samoobrony ;P Partia Eurobiznesu, już bez Siura została nierozstrzygnięta ;/ O Maryjo witam Cięęę! To muzyczny przebój imprezy, przynajmniej wg mnie ;P Rano motyw też się przewijał ;P Nawet grany na flecie ;P I szanty były.. ale to już po śniadaniu i po odjeździe J-ebia ;)
Był też czas lenistwa, patrzenie na płynące chmury i w ogóle taka zamuła.. miejsce słodyczy, słodkości i zabawy (Candy Cave) Długo jednak nie mogliśmy poleżeć, bo bus do Biertowic zaraz odjeżdżał, a stamtąd zaraz do Bielska.. ;P W tym do Bielska to dopiero było;P Pomijając oświadczyny spotkałem Natalię Puśkę, ale zanim doszedłem do tego kto to jest to upłynęło sporo czasu i kilometrów :P ALE URRRRRRRRWAŁ! Zwiała nam VII więc poszlim na 50, a tam jakiś koleś dziwnie się patrzył na Siura ;P I staliśmy naprzeciwko szkoły rodzenia! Naprawdę!

Wszystko to tylko po to żeby za kilka godzin zebrać się do Żywca gdzie czekały na mnie byłe studenty z BWSU ;P ALE TO BYŁO DOBRE! ALE URRRRRRRRRRRRRRWAŁ! Niezły heppening. Pare kolesiów co nie miałem okazji ich poznać za czasów studiów i paru takich co znam ich nie od dziś ;P Pierwszy dzień to szał pał w Bankowej ;P Drugi też, ale trochę przemieszana ekipa! Rozmowy o swoich najgorszych przygodach życia zostały przyćmione przez przygodę o nurkowaniu z zakręconą butlą ;P No ale URRRRRRRRRWAŁ! Dawno tak nie płakałem ze śmiechu ;P Przygoda z kradzieżą kurtki i wołanie do każdego per Dj zapadły w pamięć ;D Sobotni ranek przywitał nas wiadomością o katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem, oczywiście żadnego radia ani TV nie mieliśmy, nikt nie uwierzył ;P Impreza trwałą dalej, ale wszystko co dobre szybko się kończy ;P Niestety :( Ale... dzięki uprzejmości Kretka, niedzielna droga do bb minęła szybko i bezboleśnie ;P Nie minęło wiele czasu kiedy odwiedziły mnie Śliwki moje! :) Nie oglądnęliśmy całego filmu, ale specjalny nie był on był ;P Za to shisha wyśmienita :) Historia się trochę zapętla. Znowu shisha z Agiszonem i Patisonem i znowu pozdrowienia dla Oli która, pomimo tego, że nie budzi się w nocy, potrafi pełnić funkcje zdalnej pamięci podręcznej :)

Największe podziękowania dla Szczurusa Wędrownikusa i pozostałych Kołków, dla absolwentów BWSU, dla Śliwek moich no i dla Oli :)

czwartek, 8 kwietnia 2010

Happy b-day ;P

Wszystkiego najlepszego Szczurusie Wędrownikusie :D

niedziela, 4 kwietnia 2010

relacja na gorąco

W pokoju panuje straszny chłód a to dlatego że ponieważ za bardzo mi się niechcący wywietrzyło po wieczornym paleniu shishy :D Patison i Agiszon zaszczyciły mnie swoją obecnością i oprócz palenia fajahh oglądnęliśmy paranormal activity. Wcale mi nie przeszkadzało że oglądam to drugi raz :D Film zrobił wrażenie, ale już nie tak jak za pierwszym razem ;) A potem było wesoło bo mnie opętało.. ;P
Ktoś tam już zauważył że jutro "śmiergusty" więc trzeba będzie poleewać, tym bardziej że przyjedzie cała rodzina :P
Z ostatniej chwili: wczoraj po rezurekcji na agape spotkałem Mizerię i Kruzelkę i Kopelkę :D lool "Bieeerz! Za darmo dają!" :D tak to wygląda na agape, podobało mi się, częściej będę w tym uczestniczył:)
I dodam jeszcze ze nastolatki to mają problem, ani szafy przesunąć, ani łóżka... :D Pozdro Ola ;P
I dzięki Śliwki ;P :)

piątek, 2 kwietnia 2010

Nie mogę się już doczekać świąt

Wiecie jaka jest jedna z najlepszych rzeczy na świece na literę K?
Krzynka piwa :D A co jest lepsze od krzynki piwa na literę D? Dwie krzynki piwa :D
Chce mi się już tego piwa, ale spokojnie, byle do niedzieli, jeszcze trochę ;P Może wytrzymam :P Tymczasem sprzątanie i pichcenie a w przerwach trzeba poćwiczyć jakieś kolędy... Może Boże Narodzenie było bez śniegu, ale Wielkanoc chyba będzia biała ;P
Dobrze że okna łumyte ;P

I jeszcze na koniec, wpadło mi w ucho takie cóś:


A ja idę ćwiczyć "Put a banana in your ear" :P

środa, 31 marca 2010

Na zdrowie! :D

Wczoraj miał miejsce najazd Kołków na moją lokalizację ;P Nie było revangowego meczu w Eurobiznes, bo musieliśmy zjeść tosty a potem wznieść tosty :D Między innymi za zdrowie Walczaka która obeszła wczoraj urodziny :D Epica w skłądzie: S&S, ja, a także chwilowo Goha oglądneliśmy film o paru gitarowcach i gitarach. Niby szału nie było, ale jednak coś po sobie ta produkcja zostawiła. Coś co sprawia, że człowiek innym wzrokiem patrzy na gitarę i zaraz ją weźmie i zacznie "grać" :P Właśnie, przed chwilą skończyła się lekcja pianinowa :D Wspomniane tosty wznosiliśmy skurwolańską z dodatkiem c'qurwogron z planety Kutacz H.U.j23. O shishy wspominać chyba nie trzeba?:D A Szczurówna to w ogóle przyjechała po telefon, ale nie ma o czym mówić bo to SE ;P Siur z kolei potrzebuje 6 minet żeby dojść. Apropo kolei:
"1927 - Uruchomienie pierwszej w Polsce kolei elektrycznej (prywatnej pod nazwą Elektryczna Kolej Dojazdowa- EKD) na linii Warszawa-Podkowa Leśna-Grodzisk Mazowiecki." Dzięki Dziwadło ;P

A na koniec jeszcze coś z klasyki: Donna mamma... Es chujoczita!

niedziela, 28 marca 2010

Ale crazyole

Podziało się w ten weekend, bardzo miło :) Zresztą cały tydzień obfitował tylko w miłe wydarzenia (prawie) :) Ale do rzeczy :D
Pojechałem do Żywca po jakieś papiery z dziekanatu, a tam Asia, ten Prosiak :D W takim samym celu się zjawiła ;P Ale nei chciała ze mną pojechać bo czekała na jakiegoś fagasa ;P Potem jak już chciałem pojechać to się okazało że mnie zastawili, dopiero koleś ze smarka mnie wyprowadził ;P A całkiem potem z Siurkiem wyjechalim autobusem z Bielska do Krakowa, ale wysiedlim w Biertowicach skąd zostalim zabranem do Brudnicy. Po drodze opowiedziałem jej wierszyk którego nauczyłem się od kanara w VII:

Czarna jestem, czarna
Jeszcze się osmolę
Osiemnastu chłopa wywiodę
w pole
Z osiemnastu wybiorę dziewięciu
Do roboty czterech
Do kochania pięciu

I jeszcze jeden z fiatowskiego muru(tego jej nie opowiedziałem):

Wróć Bierucie!
Wróć Stalinie!
Bo robotnik z głodu ginie!

Tyle w temacie drogi. Na miejscu okazało się że Kołki skołowały nie spodziankę (pierwszą jej część w postaci gangsterskich kart Heinz otrzymałem już w Środę od Gochy :P). Tyle ketchupu na raz w życiu chyba jeszcze nie widziałem, a do tego jeszcze szelki!! :D I kartka od samego kapitana bomby. Jednakże nie po to pojechałem tak daleko :P żeby być obdarowywanym prezentami (jak trafione by nie były), a po to żeby złoić dupę Kołkom w Eurobusiness :D No i udało mi się prawie, ale biorąc pod uwagę brak szczęścia na początku i na końcu mogę sam siebie uważać za pełnowartościowego zwycięzcę :D Miała być dzisiaj rewangova shisha, ale Kajka wraca z Świnoujścia i okolic więc nie damy rady ;P (co ona tam robiła?:D). Muszę zauważyć, że icówka idealnie się nadaje na wiosenne sesje biznesowe :D Tylko potem łatwo pomylić Tabu z Akurwatami, o czym Siur też się przekonał. Szczur natomiast przekonał się na własnej skórze, że nie łatwo mi odbić na głowę cokolwiek ;P Dziwadło z kolei miało się dowiedzieć czy w 68' była już zelektryfikowana kolej, ale nie dowiedziało się chyba ;P W końcu zbankrutowało, a tak dobrze jej początkowo szło :D Około 5 poszlim spać tylko po to by za 3-4h wstać :D Ja się żebrałem do Czecho z całą lekramówą ketchupu. To był błąd bo w busie którym wracałem zrobił się taaki tłok, że tłok pociągów woodstockowych jest poprostu przepastnym luksusem! :D Tak gęsto było, że nie wciśniesz nawet szpilki. Apropo.. słuchalim rano którejś piosenki SnL aby odnaleźć jakiś jej fragment, ale nie wiem już jaki :D

Co prawda dni się płynnie zmieniły, ale teraz zaczął się nowy etap wczorajszego dnia :D Wpadłem do domu na 20 minut tylko po to aby wybrać się do Kato na wykład i prawie międzynarodowym w turystyce. To była dobra decyzja, załatwiłem ze stypendium w terminie, a na wykładzie byłą sprawdzana obecność :D Dziwne bo było nas około 25 z ponad pięciuset. :D A potem już do domu i spać, zahaczając po drodze o Primus Pub gdzie grał Behavior, więc wiadomo że nie skorzystałem ;P Dzisiaj była zmiana czasu z zimowego na letni, mam nadzieję że nikt nie zapomniał przestawić zegarka ;) Jeszcze wspomnę że w kościele przypomniała mi się niespodziewana sytuacja awaryjna, prawie parsknąłem głośno śmiechem ;P A teraz idę obadać notki pozostałych blogowiczów ;P

Muchas gracias senoritas! :*

niedziela, 21 marca 2010

koniec

KONIEC

Ale nie jest to koniec historii jej życia.

tak kończy się jedna z najlepszych książek jakie dane mi było przeczytać. Mam nadzieję że będzie mi dane jeszcze nie raz :D Chodzi oczywiście o Achajkę, tą dupkę.

Kurde od ostatniej notki trochę minęło.. No ale czytałem, jak miałem w międzyczasie pisać? Kolejny zjazd za mną. Jest git, na razie mi się podoba, zobaczymy co będzie w czasie sesji :D Jelonek przechodzi samego siebie, do indeksów wpisuje dwóje, nawet jak ktoś zdał. Jest zdolny ;P A w sobotę zaś impreza u szwagra i jak tu dzisiaj miałem wstać? No jak? Trochę bez sensu takie pierdolenie i wyżalanie się tutaj ;P Więc trzymajcie się ramy drogie dzieci bo za 130 dni Woodstock!!! :D

piątek, 12 marca 2010

Już piątek

Nadszedł weekend więc przydałoby się napisać coś o weekendzie ;> O tym który się zaczął 7 dni temu ofc.. Dziwnie się złożyło, ze dopiero teraz piszę notkę, ale na prawdę nie miałem czasu, zabiegany taki byłem.. ;P Do rzeczy. Jestem znowu pełnoprawnym studentem, właśnie w ostatni weekend odbył się pierwszy zjazd. Jest nas na roku 500 z tego 400 to kobiety płci żeńskiej :D to duży plus studiowania ;) W nocy z soboty na niedzielę obyła się mała parapetówka u Marianka. Nagraliśmy video-życzenia dla Graja, ma urodziny w maju chyba więc lepiej być przygotowanym ;P Ale to było dobre! Nie mogę patrzeć od tego czasu na wódkę ;/ Piwa nie piję więc zostaje tylko wino i bryn ;P A najgorsze ze w niedzielę trzeba było wstać o 5 i jechać na ćwiczenia. bleah.. cały tydzień oglądałem reakcje ludzi na 2girls1cup.. ludzie są brzydlawi strasznie ;P Coś to takie nieskładne ale już trudno. Nie zapłaciły i ido :(

niedziela, 28 lutego 2010

doKogo?

Zapomniłem se że żech mioł napisać notkym. Ale już biorę się do roboty ;P
W piątek postanowiliśmy zagrać w Eurobusiness, hrhr dziewczyny się łudziły że mogą ze mną wygrać, a nawet we wspomnianą grę przegrały ;) Dziwadło poniosło tak sromotną klęskę że zebrało się dopiero kole południa ;) Siur też wymiękła, ale ostatecznie się podniosła :) Czeka nas teraz podobno revange :P

W sobotę niespodziewanie odwiedziliśmy Pielę, dawno się już TAK nie uśmiałem, naprawdę! Oglądnęliśmy zdjęcia małej Asi, zatabaczyliśmy i podyskutowaliśmy o kulkach. I wszyscy przyznają mi rację, ze zabawa kulkami jest bardzo relaksująca i odprężająca :) A potem uciekł nam autobus i wróciliśmy się do solenizantki na 15 minut. A potem to już spać powoli poszliśmy.

A w niedzielę... a w niedzielę... jak zwykle! Wszystko się zaczęło od telefonu od Path w prawie shishy, I to tak wczas rano.. Potem poszło już szybko. Oglądnęliśmy film który okazał się nie być pornosem, wypiliśmy butelkę wina z Agą i poszliśmy do Primusa. A potem okazało się że Aga nie ma spodni i nic na to nie mogliśmy poradzić :( Ehh i pomyśleć że nie widziałem się z nimi 3 mce prawie :(

Tak skrótowo można opisać ten całkiem udany weekend, było fajowo :)


W czasie który minął od napisania mojej ostatnie notki została wydana nowa płyta SnL: doDekafonia, opętało mnie, jedna piosenka jest nawet o Siurze :D
A na deser moje muzyczne odkrycie roku 2010, dołujące, prawda? :P:P:P

niedziela, 21 lutego 2010

Dziwny weekend?:P

Najważniejsze co muszę zapisać na przyszłość to to ze dzisiaj odwiedził mnie Kangur. Pewnie nie było by w tym nic dziwnego ale nie widziałem go od wielu, wielu lat. Chyba ze trzech :D Albo 4? No nie wiem, ale dobrze, że miałem jego podręcznik do Warhamca, miał przynajmniej pretekst. Pożyczyłem oczywiście tylko po to aby skserować, ale nie zdążyłem ;/ Trudno, ale przynajmniej dzięki temu pogadaliśmy na wiele ciekawych tematów. Na przykład homeopatia, ochrona środowiska, fantastyka i może narodzi się z tych opowieści i w ogóle całych odwiedzin jakaś sesja, na co bardzo liczę :D
Zacząłem tak od tyłu trochę bo jestem na świeżo po tych wydarzeniach, ale nie dalej jak w piątek poszliśmy na picie z Dziwadłem. Jako że postanowiłem nie pić piwa trzeba było szukać innego paliwa. Znalazł się rum z colą, szampany pite za pomnikiem i między garażami, "taka wódka pomieszana z sokiem", a potem wiśniówka. Pod koniec kiedy znowu byliśmy w Primo, dołączyły do nas Siur z Sąsiadką, które właśnie wróciły z jakiegoś radzieckiego filmu czy dwóch. W związku z tym chciałem przywitać towarzyszki jak należy. W międzyczasie zostałem posądzony o to, że obrażam siedzącą koło mnie Izę? No cóż, dominik okazał się totalnym debilem... no ale w końcu dominik... samo imię wiele tłumaczy.
A w sobotę były pierogi! Takie woodstockowe, przysmażone na patelni i koniecznie z grzybami (piasku i piwa nie było).

Nie wiem czy Piela kiedykolwiek tutaj była, ale nie ważne, ważne, ze ma dzisiaj urodziny i składam jej przy okazji życzenia! Wszystkiego Najlepszego! :) :*

środa, 17 lutego 2010

Dwie piętnastki

Wiecie że w zielonym to po angielsku in blue? Arturo obszedł trzydziestkę, szkoda, chłopa, widać ze mu już reumatyzm doskwiera, wątroba nie ta co kiedyś i w ogóle lipa :P Ale przynajmniej hucznie było :D No ale skoro zjawiło się ze 50 albo więcej osób to się nie ma co za bardzo dziwić :D Nawet zagrycha do gorzały była :)
W niedzielę było o tym jak Dziwadło i Szczur jeździły koleją :D u Dziwadła w domu :D kolejka wypas, film Pharnasus też niezły, ale cieszę się że na to do kina się nie wybrałem :)
Poniedziałek był kolejnym dniem spędzonym od samego wieczora z kołkami. Trzeba było wypić te szampany wreszcie :D A przy okazji obejrzeliśmy Kill Bill'e i przedmuchaliśmy parę draży. Właśnie, dlaczego nie drażów? I tym pozytywnym akcentem kończymy na dziś :)

sobota, 13 lutego 2010

Orange!

Postanowiłem zdać relację na gorąco:D A jest co relacjonować. Otóż jeszcze kilka godzin temu byłem w Brudnicy :) Co prawda wróciłem bez szelek i bez flagi, po którą pojechałem, ale co ja na to poradzę... No właśnie nie wiele mogę zrobić wobec takich szkodników jak Szczury ;P Ale po kolei :D
Z Sąsiadką, Goszą i Dziwadłem udaliśmy się automobilem do Biedronki w Kętach, a że stamtąd już niedaleko do brudnicy to postanowiliśmy z tego skorzystać :D A w brudnicy... a w Brudnicy... jak zwykle ;P Graliśmy w zgadden sie bitte i piliśmy skurwolańską. Daliśmy radę chociaż było ciężko. Ale niestety impreza nie udana z wiadomych przyczyn. w sumie to niewiele jest tu do napisania bo wszystko zostało przyćmione przez panią Fayah. Nawet to że Sąsiadka ma brata a nawet dwóch. Nie będę tu owijał w bawełnę bo zaraz trzeba iść na trzydziestkę ;P obadaj! :D

wtorek, 9 lutego 2010

Medyczny plagiat

Nu... Troche my sie pobawili ostatniemi czasy :D Z Sąsiadką wybraliśmy się do szpitala przy ulicy Słowackiego na integracyjną imprezę zakładową :D Zjawiła się cała elita lekarzy, pielęgniarek a nawet pacjentów :D Z tą służbą zdrowia nie jest aż tak źle, pomimo tego że znajduje się na kolanach ;P Ale niestety nawet na imprezie dosięgnie człowieka praca, trzeba było wypisać całe mnóstwo recept :D Mam nadzieję, że wszyscy wrócili już do zdrowia po ich zastosowaniu :D Dyżur jednak się skończył i trzeba było wracać i to tylko po to aby się posilić czymś co nie zawierało etanolu i ruszać dalej, tym razem do Dziwadła oglądnąć jej umywalkę a potem na koncert do rudego boya :) Grał tam Plagiat199 :D Bardzo dobrze się skakało, a Szczur pomimo tego że ma swoje szelki chyba jednak zatęskniła za jakimś konfliktem zbrojnym ;P mało sobie zębów nie połamałem :D Warto też zaznaczyć ze w koncercie partycypowała Gośka której nie widziałem już chyba od studiów :D A po koncercie ze Szreku do primusa i tak nam jakoś zeszło aż tu nagle około 4 rano doszło do kolejnej bitwy, tym razem z Dziwadłem, ale nie wiem o co poszło tym razem?:P Na następny dzień, jak Szczur już oddelegowywał się z Czechowic zdemaskowaliśmy razem szpiega. No ale wiadomo jak to leśnicy, nie potrafią się skradać na miejskich terenach... Razem dziewczęta odjechały w siną dal a ja wróciłem do domu po to aby imprezować dalej. Tym razem okazja natrafiła się sroga. Urodziny mamy :) W skromnym rodzinnym gronie dalimy radę niejednej flaszeczce i takjednej shishy :D To było w niedzielę. W poniedziałek odwiedziły mnie Siur z Sąsiadką w celu skonsultowania się z lekarzem lub farmaceutą :D Po oglądnięciu zdjęć nierentgenowskich i zbadaniu pojemności płuc udały się do domu a ja do łóżka. dzisiaj cały dzień pisałem tę notkę a jutro jadę na Avatara :D Oj dzieje się, już w ten weekend Brudnica :P W przyszłym tygodniu nartki z Prosiakami... yeah :D

Na koniec hytrumfu ostatniego weekendu: :P

niedziela, 31 stycznia 2010

Oj tam... :D

Ten weekend is ciągle trwa, chociaż jeszcze się nie skończył, ale już i tak mogę powiedzieć że był godny :D Zaczęło się od świętowania sukcesów w sesji... tzn w pociągu, a potem w Krakowie, dokładniej to w Starym Porcie :D Jestem zmuszony przyznać, że bardzo lubię to miejsce, a zwłaszcza towarzystwo z którym tam zawsze siedzę :D Opuszczając ten przybytek chciało mi się zaśpiewać "Żegnaj nam dostojny Stary Poooorcie......", ale grzecznie prosili żeby zachować ciszę po wyjściu, a może chodziło o shishę?:) Następnie zajechaliśmy busem pod sam Szczurzy Dom zostawiając za sobą Mizerię i Dziwadła. Ala i Lasia w ogóle wymiękły i się nie pojawiły ;P Ale jak zmieścilibyśmy się w 8 na materacu Szczura to już nie wiem :D Ale zanim we 4 polegliśmy około 4-5 rano wydarzyło się jeszcze kilka śmiesznych rzeczy i ogólnie miło upływał nam czas, na przykład na graniu w zgaden sie bitte. Bardzo się ta gra spodobała Sąsiadce:D Jakimś cudem nawet nietomny Siur zgadł? :) Szczur chciała.... kurde straciłem wątek ;/ No w każdym bądź razie czuję się bogatszy o wiedzę lingwistyczną, a brudnickie śniadanie kolejny raz pokazało co to znaczy brudnickie śniadanie. Z Kołkami to na koniec świata i jeszcze jeden dzień dłużej :D Ale darmo Hanka... trzeba było wracać, pekaesem, i to na stojąco przez sporą część drogi.. ale oj tam, oj tam, nie ma co narzekać, najważniejsze, że my dojechali :D

A potem w sobotę trzeba było iść na osiemnastki :D Fajna sprawa chociaż solenizanci się oszczędzali z piciem :D Trzeba jeszcze pogwałcić trochę keyboarda i iść spać bo jutro lekcja, potem impreza medyczna a w międzyczasie może Avatar? :)

Dzięki Kołki i nie kołki! :)


Aa właśnie mi się przypomniało że mi się Woodstock śnił! Spaliśmy u kolesia w ogródku z szurapatymi kurami i trzeba było wracać przed północą, ale atmosfera była cudowna :D Śniło mi się także że odwiedziły mnie PAF... jak dawno juz ich nie widziałem :(

środa, 20 stycznia 2010

Boazeria vs. parapet.

Minęło parę dni od ostatniej notki, jednak po ostatnim wybryku tego bloga kiedy to skasował pięknie napisany esej, jakoś nie chce mi się nic tu pisać... ;P Ale chyba warto, wydarzyło się parę rzeczy które wydają się być godne zapamiętania albo chociaż zapisania ;P
Po piątkowych wyczynach na stoku stwierdziłem, że już nigdy nie ubiorę butów snowboardowych i że nigdy nie przypnę do nich deski. Zmieniam zdanie, gdy większość stłuczeń się zagoiła, a ja mogę już jako tako poruszać się o własnych siłach, być może powtórzę piątkowe wywrotki. Dobrze że we Wiśle można się łatwo znieczulić (górskie powiecze itp.), co też chętnie czyniłem z bratem i szwagrem. Bimber. Lubię. :) Ale nie pojechałem do Wisły z powodu parapetu, górskiego powietrza ani bimbru. Mój chrześniak obchodził swoje 5 urodziny, poważny wiek, nie ma co ;P
W poniedziałek ledwo co zdążyłem na pierwszą lekcję gry na klawiszach i trzeba powiedzieć że postępy są naprawdę zauważalne :P
Dzisiaj za to znowu poczułem się młodo i trochę nieswojo. Zostałem przyjęty w poczet studentów na jednej z katowickich uczelni. A teraz powiedzcie mi co to jest ta SESJA? Cały czas słyszę to słowo... Sesja to, sesja tamto... ;/

Może by tak basen dzisiaj? Tylko jeszcze legitki nie ma ;/ ;P

edit: Jednak zamiast basenu był "Sex, papryka i Rock'n'Roll" Dystrybutora faktycznie poniosło ale to był dobry film w doborowym towarzystwie :D Dzięki Siur ;)

Egészségedre! :D

poniedziałek, 11 stycznia 2010

That night was a good night :D

Krew nagła mnie zalewa jak myślę, że mam pisać to jeszcze raz :( Zbudowałem takie piękne wielokrotnie złożone zdania, użułem tyylu równoważników zdań, a wszystko poszło się jebać ;/

Spróbuję jednak jeszcze raz...



Prawie że tak wyglądały moje ostatnie 3 poranki :D Mam nadzieję że to małe arcydzieło się spodoba paru Kołkom :D

Jedziemy z tym Koksem, ale bardzo skrótowo ;P

Piątek: Pierwsza partyjka Eurobusiness w tym roku a może nawet dziesięcioleciu ;P W towarzystwie kuzyna jego dziewczyny i sąsiada :P Towarzyszyła nam też flaszeczka lub dwie :)

Sobota: popołudniowy wyjazd na brudnickie balety :D Najpierw do bb, potem do Biertowic (Wiertowic ;P) Tam z świetnym zgraniem czasu przesiadka do Pyssywagon'a Szczura ;P I do Brudnicy, a w Brudnicy... A w Brudnicy... Jak zwykle! Zajebiście :D Może i "muzyka" nie całkiem taka jak kołki lubią, ale ja dałem radę. Gorzej ze Szczurem która musiała to przeżywać na trzeźwo ;P Ale taki jest los kierowcy :D Padło wiele haseł, nie pamiętam chyba żadnego z nich, ale był Szczur który wszystko ładnie zanotował w pamięci :D Dlatego po hasła odsyłam tam :D Warto zaznaczyć że łatwo dostać przysłowiowy pierdol w Brudnicy, za nieprawidłowe trzymanie rąk i rozmawianie w innym języku niż Polski :P Ale warto też dodać że to były jedyne przykre incydenty ;P Było wiele wiele miłych, chociażby wstydliwe Brudnickie dziewczęta ;P Nie mylić z Poznańskimi Dziewczętami :D

Niedziela: dzień WOŚPu. Po powrocie z Brudnickich pląsów trzeba było się udać na plac targowy gdzie na dzień dobry przywitał mnie Stonehenge, a kawałek dalej po przerwie na piwo, góra osiem pojawiła się grupa Całą Góra Barwinków :D Była Ekipa Czulaczki z Mariuszem Dominikiem i Judytą na czele :D Poznałem nawet osobiście Olę, chociaż nie wiem czy pierwszy raz? Potem pojawił się Byku ze swoją grupą na czele... To znaczy był Byku, Jadźka na czele i grupa...:) Nie zabrakło też Marka Ślimaka P. z Kingą i jego bratem. Same szpece od ślrubokrętów, okien a przede wszystkim od transportu i logistyki ;P Pod koniec siedzieliśmy już wszyscy razem, ale już się nie sztachaliśmy helem :D Bo się skończył ;)

Poniedziałek: Dzisiaj najważniejszym wydarzeniem było odwiedziny Siura u mnie :D Pod pretekstem odebrania mi Szczurowych notatek obejrzeliśmy Kill Bill'a i skurzyliśmy shishkę. Ola twierdzi, że do teraz czuje jej smak ;)

I gotta feeling that this weekend was a good weekend :D
Ponadto chciałbym bardzo podziękować Szczurowi za naprawdę dobrą zabawę :) Reszcie kołków i nie-kołków oczywiście też :) Przynajmniej nie mam złamanej nogi ;D

czwartek, 7 stycznia 2010

WOODSTOCK!

Może i tytuł trochę mylący, ale nie mogłem wymyślić lepszego. Chciałem napisać tylko, że wymieniłem dziś własnymi siłami tłumik w Golfie... dwójce. Nie ryczy już niestety jak GTI i znów 10 koni mniej :( Ale pocieszam się bo może znowu urwę niedługo :)
Tymczasem nachodzą mnie dziwne sny, ostatni jaki pamiętam wygląda tak: siedzimy na stacji już w powrotnej drodze z Woodstocku. Stację dobrze kojarzę z innych snów, gdzieś w okolicach Skoczowa albo Goleszowa ;P Podjechał pociąg, wszedłem zobaczyć czy to ten, ale on ruszył. Na szczęście Siur zabrał mi bagaże i usadowił się w przedziale z jakimiś Hinduskami które nie chciały pić herbaty, ale całkiem dobrze mówiły po polsku ;P Myślę, ze to ma związek z tym że za 200 dni będziemy już na polu woodstockowym, lub, w najgorszym przypadku, w drodze na nie :D
BTW dobrze jest sypiać do 13 :) ;P

niedziela, 3 stycznia 2010

2010

"Umrzeć to jak obudzić się po naprawdę udanej imprezie, kiedy człowiek ma jeszcze sekundę czy dwie niewinnej swobody, nim zacznie sobie przypominać, co robił wczoraj w nocy, a co wydawało się takie logiczne i takie śmieszne. Jeszcze później pamięć podsuwa wspomnienie tego naprawdę rewelacyjnego numeru z kloszem od lampy i dwoma balonami, wszyscy boki zrywali ze śmiechu... Po czym uświadamia sobie, że dzisiaj wielu osobom będzie musiał spojrzeć w oczy, a jest już trzeźwy, i oni też, ale wszyscy pamiętają..."

Umarłem. :D Bo to był sylwester na miarę nowego tysiąclecia, co zostało zresztą dokładnie przedyskutowane :D Przy klimatycznym ryżu w nastrojowej muzyce z lat dwudziestych i trzydziestych ubiegłego wieku przedyskutowane zostały także sprawy bardziej poważne. Nie pamiętam już niestety jakie. Pamiętam za to, że była Skurwolańska na pierwszy ogień :D W wyborowym towarzystwie oczywiście nie mogło by jej zabraknąć. Dużo śmiacia ogólnie było, jazdy samochodem po pijaku, tańczenia (również do Muzyki zespołu Fill). Nie odbyto się też bez gry w zgaden sie bitte (Wo ist wo? wg. Siura [czyt. hujstwo - wg. Zbycha z Goczałkowic]). No i o północy poszlimy na pole, a tam ciocia Krysia. Piotr bardzo entuzjastycznie zareagował na tą wiadomość. Były zimne ognie (Siur gasił je na języku), szampany, rakiety i lasery. Odwiedziliśmy też siostrę moją :D Następnie wróciliśmy do domu, Siur poszedł spać a my pić dalej... Piotr dołączył do Siura w późniejszym terminie, Mizeria w związku z tym pozmywała naczynia za co jestem jej dozgonnie wdzięczny :) Ogólnie pomysł imprezy w klimatach lat prohibicji wydaje mi się trafiony :D Sesja z cygarem w buzi jest wspaniaa :D Nie przeszkodziło mi nawet podbite oko ;)

1 stycznia był dalszym ciągiem imprezy, chociaż już nic nie piliśmy to oglądnęliśmy "Happy tree friends". Dowiedzieliśmy się wiele ciekawych sentencji życiowych, m.in. takiej że życie to impreza i że każdy jest na nią zaproszony. :D Almondowar też dał radę, chociaż wg. mnie mogło być lepiej ;P Być może to zbyt ciężkie kino na afterparty ;P

"Pewnie się zastanawiacie czy po tym całym zamieszaniu zostały mi jeszcze jakieś klosze i balony?" :D Balony owszem, a do tego szampany, które mam nadzieję wypijemy przy najbliższej okazji ;) Dziękuję wszystkim paniom i panom kołkom :D I T. Pratchett'owi za użyczenie cycatów :D

Wszystkiego najlepszego w nowym roku ;)