Minęło parę dni od ostatniej notki, jednak po ostatnim wybryku tego bloga kiedy to skasował pięknie napisany esej, jakoś nie chce mi się nic tu pisać... ;P Ale chyba warto, wydarzyło się parę rzeczy które wydają się być godne zapamiętania albo chociaż zapisania ;P
Po piątkowych wyczynach na stoku stwierdziłem, że już nigdy nie ubiorę butów snowboardowych i że nigdy nie przypnę do nich deski. Zmieniam zdanie, gdy większość stłuczeń się zagoiła, a ja mogę już jako tako poruszać się o własnych siłach, być może powtórzę piątkowe wywrotki. Dobrze że we Wiśle można się łatwo znieczulić (górskie powiecze itp.), co też chętnie czyniłem z bratem i szwagrem. Bimber. Lubię. :) Ale nie pojechałem do Wisły z powodu parapetu, górskiego powietrza ani bimbru. Mój chrześniak obchodził swoje 5 urodziny, poważny wiek, nie ma co ;P
W poniedziałek ledwo co zdążyłem na pierwszą lekcję gry na klawiszach i trzeba powiedzieć że postępy są naprawdę zauważalne :P
Dzisiaj za to znowu poczułem się młodo i trochę nieswojo. Zostałem przyjęty w poczet studentów na jednej z katowickich uczelni. A teraz powiedzcie mi co to jest ta SESJA? Cały czas słyszę to słowo... Sesja to, sesja tamto... ;/
Może by tak basen dzisiaj? Tylko jeszcze legitki nie ma ;/ ;P
edit: Jednak zamiast basenu był "Sex, papryka i Rock'n'Roll" Dystrybutora faktycznie poniosło ale to był dobry film w doborowym towarzystwie :D Dzięki Siur ;)
Egészségedre! :D
Zajmując się treścią przenośną jednego fragmentu notki (bo nie wątpię, że ta treść jest tam zawarta ;p) informuję, że Bimber pozdrawia:D
OdpowiedzUsuńDzięki Chmur :D Za podwiezienie, przywiezienie i ogólnie towarzyszenie :D Auf wiedersehn! ^^
OdpowiedzUsuń