czwartek, 29 kwietnia 2010

A long ass fucking time ago

Przydałoby się coś napisać :D Bo zdarzenia się urrywają z pamięci :P Wiele może do pisania nie ma, ale zawsze coś, otóż 15-17 kwiecień minął na robieniu wylewki i prac okołowylewkowych we Wiśle, nie obeszło się bez Johny Walkera i krzynki piwa ;P Potem trzeba było wracać na szesnastkę do Justyny, tylko po to żeby w poniedziałek wyburzyć znowu do Wisły :D Tym razem też nie obeszło się bez krzynki piwa, ale za to płytki położone :D Tak to zleciało do piątku, w piątek Primo, a tam Patison i Aga, urodziny Graja i przedstawicielstwo Kołków w postaci Siura i Dziwadła :D Natrafił się też Kotlet i Beny, przedstawiciele woodstockowi (od drogi na Woodstock i od paprykówki). Czekając na pociąg, Siur wywalił się na Dziwadła co zostało skomentowane przez jakiegoś kolesia hasłem: ALE URRRRRWAŁ! A potem w rozśpiewanym pociągu (Godzina piąta! Minut trzydzieści!), Ola pojechała do dumu, a my z Magdą dalij na piwo ;P A potem to już wracaliśmy, ale Dziwadło nie pamięta, nie pamięta nawet że jej przekazywałem że wjazd na rajd Polibudy po dychu ;P A najgorsza była sobota, miałem wstać wczas rano, bardzo wczas rano, o 5:30, ale przez Asiurę zaspałem :( Tylko już nie pamiętam co to mi się śniło ;P W każdym bądź razie nie pojechałem pociągiem na który zaspałem, ani następnym który był odwołany . Dopiero następnym, spotkałem Madziarę Pindel i dowiedziałem się dlaczego chuj ma 1 oko oraz jak łysy myje głowę ;P Ogólnie to wróciłem ok 14 do domu nie idąc na żaden wykład ;P Ale za to na imieniny do wujka Jurka owszem, a potem z kuzynem na urodziny Małpy, Robaka i Agnieszki ;P W Primie zostałem wycałowany po rękach i poszedłem do domu. Nagle na stacji ktoś krzyknął: "ALE URRWAŁ!" To Ola z Anią stały na peronie i czekały na pociąg. Więc oddałem Żwirka i odprowadziłem kawałek Mizerię, pożegnawszy się wcześniej z Asiurą ;P A rano zaś pobudka, pobudka! Jajka z boczkiem! W przerwie między ćwiczeniami pojechaliśmy do jakiegoś sanktuarium w Kato do Herbarium Franciszkanów. Na herbatkę ;P To chyba tyle z ciekawszych zdarzeń ostatnich dwóch tygodni, jestem anwet w szoku, że tak fajnie mi się to odtworzyło :) To był też ciężki czas jeśli idzie o palenie shishy :D Przedemną długi weekend spędzony w Bieszczadach! <3 Wcześniej jeszcze trzeba zahaczyć o rajd polibudy, będzie gitez :D

3 komentarze:

  1. To teraz nie mówi się 'nie wylewaliśmy za kołnierz' tylko 'robiliśmy wylewkę' ? ;D
    Bieszczad to Ci zazdroszczę, tak jak i tego, że mieszkasz w Czecho (to już chyba mówiłam), ale nie ma to tam to, dobrze, że ruszyłeś z blogiem, bo już zaczynałam wątpić ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Matko Bosko Kochano, zapomniałam, że się wywaliłam na Dziwadło! Ale to było dobre!

    OdpowiedzUsuń
  3. ale URRWAŁ! Siur jak mogłaś zapomnieć :D Co do wylewki to kiepsko wyszła, ale da radę ;P

    OdpowiedzUsuń