poniedziałek, 28 grudnia 2009

Święta, święta i po świętach

Bardzo oryginalny tytuł wymyśliłem, ale jakoś nie mam ochoty na pisanie tej notki, a to dlatego że te święta jakoś źle się skończyły. Ale wszystko po kolei :) Najpierw wigilia, bardzo miło i sympatycznie w rodzinnym gronie. Potem "pasterka" w primusie. Szkoda, że się spóźniłem do domu bo brat już poszedł spać, a mieliśmy jeszcze omówić jedną sprawę ;) Ale wspomnianą sprawę udało się omówić w pierwszy dzień świąt, w szerszym gronie. Drugi dzień jakoś podobnie, oczywiście cały czas na pełnym żołądku, ale mam nadzieję, że wszyscy tak mieli ;P Wieczorem przyszli kolędnicy, pośpiewali, a potem poszedłem z nimi. Ale daleko nie zaszliśmy bo się już większość zmęczyła. Dlatego poszedłem znowu do primusa, ktoś tam miał urodziny nawet ;P Przyszła nawet orkiestra dęta, a jako, że po kolędowaniu została mi harmonijka w kieszeni chętnie się przyłączyłem. Po pijaku jestem całkiem dobrym muzykiem :D Gorzej jeśli chodzi o trzymanie gardy ;P Ale wzięli mnie z zaskoczenia i mieli przewagę liczebną Widzę już na oboje oczu, ale do sylwestra się raczej nie zagoi :( właśnie.. trzeba powoli pomyśleć o zakupach i innych organizacyjnych rzeczach :)

poniedziałek, 21 grudnia 2009

¡Hola todos!

Trochę minęło od ostatniej notki. Wiele rzeczy się w tym czasie wydarzyło. Były po drodze przecież 2 weekendy :) W ten wcześniejszy doszło do spotkania klasowego z LO i chociaż nie było nas zbyt wielu, zabawialiśmy się naprawdę wyśmienicie :) Całe szczęście, że zamiast iść do Kamińskiego na wódę skręciłem do Primusa na wódę i piwo. Gdybym jednak skończył u Kamila, nie wróciłbym przed ranem, a rano trzeba było jechać do Wisły na 12 urodziny Ani :) Mieliśmy wracać w niedzielę, ale w poniedziałek pojechaliśmy do Istebnej i potem mieliśmy wracać, ale jednak jeszcze zostaliśmy w Wiśle z nadzieją, ze we wtorek uda się co nieco poszusować... Niestety, pomimo coraz to grubszej warstwy śniegu, wyciągi były jeszcze nieczynne :( Trzeba było więc zwijać manatki, ale pdzięki całej tej wprawie dowiedziałem się, że kino francuskie nie jest aż tak tragiczne jak myślałem. Najlepszym tego dowodem jest film "Jeszcze dalej niż na północ" eh? :D

Jakoś znowu nastał weekend. Nawet nie wiem Kiedy, ale to zapewne dzięki miłej lekturze: Trylogii Czarnego Maga napisanej przez Trudi Canavan. Wcześniej łyknąłem też jakąś książkę Andre Norton :) Nie ma się co dziwić że ten tydzień szybko minął :) A w piątek... W piątek... Jak zwykle! Zajebiście. Oczywiście primus, chociaż towarzystwa niewiele, zapewne przestraszyli się dwudziestostopniowych mrozów :P Za to z ludźmi którzy nie wymiękli daliśmy po gazie ;/ Wiśniówka to zło. Potem niespodziewanie nadeszła sobota. A w sobotę... ¡Viva Mexico! ¡Hasta siempre! :D Dzięki Gośce mogłem uczestniczyć w niezwykle hucznej wystawie fotografii w tyskim Skupie Kultury na ulicy Kardynała Wyszyńskiego. Nauka salsy nie poszła w las, bo Goha Gej wygrała pół kursu hiszpańskiego ;P Zabawa była przednia, niczym pewnego dnia, dawno temu w Kantynie Laser. Z karabinku jak sraką do zlewu! Pełnym strumieniem! Tak właśnie lała się tequilla :D Zapomniałem dodać, że w ostatnich dniach miałem też przyjemność przeczytać Dzieci Hurina by J.R.R. Tolkien :)
I to wcale nie za wysokie progi! :D A wczoraj i w sumie dzisiaj też, zostało postanowione, że urządzimy tu balangę wszech czasów! Domino leć po kieliszki! Bo sylwester już blisko :) W zasadzie to wygląda na to przybędą same znane osobistości, prawdopodobnie nawet Al Capone i Marylin Monroe! ;) Zobaczymy co to będzie :D

Ważna informacja na przyszłość: dnia 16 grudnia roku pańskiego 2009 doszło do ścięcia fryzury ;P

czwartek, 10 grudnia 2009

Archiwizacja :)

Po weekendowych zajęciach nastał czas stagnacji i lenistwa. Oprócz tego dopadła mnie choroba, ale to już w weekend byłem chory w sumie ;P Niestety nie brałem gripexu i został mi jeszcze tylko kaszel :D W sumie to nic takiego się nie wydarzyło ostatni godnego zapisania, ale to chyba też można zapisać?:P Muszę jeszcze dodać ze mam za sobą okres szantowo-piracki. Teraz wkroczyłem w okres Woodstockowy. Do wspomnianej imprezy pozostało jeszcze 231 dni. Na deser to co tygryski lubią najbardziej:



ta piosenka mi się zapętliła
kocham to :)
G D e C :)

poniedziałek, 7 grudnia 2009

Andrzejki reloaded

Czyli krótka historia o Wigilii Powtórki Andrzejek i o samej Powtórce :) Otóż jako żw w piątek, czyli w ową wigilię odszedłem z B.I.M.'u, nie mogło się więc skończyć tak żeby tego nie oblać :) Oczywiście Primus, a w nim najpierw Morcin, Potem Karmlina Tęcza, PAF (w okrojonym składzie bez Agi:( ), Michał, brat Dziwadła, a na koniec jakiś nieznajomy patriota i barmanka która odwiozła mnie do domu :) Około rana dowiedziałem się, że Szczur będzie mi towarzyszyła w obchodzeniu właściwego Dnia Wała, czyli dnia pomiędzy barbórką a mikołajkami. Tak się złożyło że ekipa właśnie w tym dniu postanowiła obchodzić andrzejki :) Może i nie było tabaki, ale była Skurwolańska.. szkoda tylko, że nie mogłem prawie wcale pić ze względu na kiepskie samopoczucie wywołane AH1N1 ;P Szczur za to tym razem doskonale nadrabiał moje braki :) Wypiła najwięcej ze wszystkich przy stoliku i non-stop porywała kogoś do tańca, zazwyczaj mnie ;P Po wielu próbach dodzwoniliśmy się do Wrocławia, gdzie Siur świętował swój jubileuszowy koncert ;) Znaleźliśmy też człowieka z Manhattanu, co prawda kiepsko władał językiem, ale zawsze coś :) Udało nam się też uratować jedną osobę, a potem porozmawiać z nią w językach romańskich :) Znowu Monika:P Jednak gwoździem programu było budzenie Szczura i droga do domu :) Gdy pierwsze skończyło się sukcesem, co Szczur może potwierdzić, nadszedł czas na spacer. Marzena, bo tak Szczur ma na imię, była przekonana, że doskonale zna drogę do domu... pewnie kiedyś w końcu byśmy doszli ;) Nie wiedziałem, że człowiek potrafi być aż tak nieasertywny i tak mało wybredny jeśli chodzi o miejsce do spania :) W drodze na przystanek górnicza orkiestra zrobiła nam paparara i Szczur pojechał, a ja wróciłem do łóżka z gorączką, zresztą zaraz też się kładę ;P myslę, że to nie AH1N1 ;)

wtorek, 1 grudnia 2009

Starfish really loves you!

Jeden z moich ulubionych kołków obchodzi dzisiaj urodziny. Nawet nie chodzi o mamę Szczura ;) Chodzi o Siura która czy lata temu ukończyła 18 lat. Z tej okazji Życzę jej jeszcze raz wszystkiego najlepszego ;) Pofatygowałem się z innymi Kołkami nawet z tej okazji do samych Katowic, aby uczynić Siurowi niespodziewajkę :D Wszystko poszło zgodnie z planem, no prawie wszystko, bo Siur zaskoczyła i nas wychodząc niespodziewanie z wykładu. W kredensie nie obyło się gry w zgaden sie bitte was ist das, a także bez dużej ilości kołkowego śmiacia :) Nigdy nie zapomnę miny solenizjantki. Posiadówka była jednak niezwykle krótka, trzeba było szybko zasuwać na pociąg, ledwośmy na niego zdążyli. W pociągu za to zajadaliśmy się ogórami, nuciliśmy pam para pampararira i stwierdziliśmy że nic na siłę, nawet taka zdziwiona pani która obok nas siedziała mogła by to potwierdzić. Z tą siłą to szczególnie jeśli chodzi o otwieranie drzwi :D To taka krótka relacja z dzisiaj, pisana na szybko.
A właśnie mi się przypomniało, że miałem poczytać ŻGiMP, które mają w niedługim czasie wyjść w formie kalendarza z wyrywanymi kartkami :)
Progresywnie patrząc wczoraj nie spałem z warkoczem, ale to dlatego że zapomniałem o to poprosić Agę, a jako, że jestem człowiekiem z zasadami, unikam niepotrzebnego robienia sobie warkoczy ;P Uraczyliśmy się za to wyśmienitym czeskim filmem pod tytułem Butelki Zwrotne. Naprawdę polecam. Żanet. Kaleta ;)