niedziela, 9 maja 2010

Długi weekend :)

Coś ostatnio spadła częstotliwość moich notek, ale postaram się to choć trochu nadrobić :D
Pojechaliśmy na ten wspomniany wcześniej rajd polibudy i było spoko, ale skurwiele pierdolone urwali mi nóż, a nawet dwa :( Były też miłe akcenty: piwo, Szczur i Dziwadło, spanie na gołej ziemi przykrytej podłogą od namiota, ludzikiem, a na samej górze śpiworem :) Tabaczenie do upadłego i obkurzanie Dziwadła, pilnowanie portfela Bykowi i dzwonienie do Siureczka to tylko niektóre z atrakcji:)
Rano trzeba było pojechać w Bieszczady gdzie czekała na nas góra (zabawy) do zdobycia :) I to w towarzystwie Delfina, Zbycha, Barutowicza, Alków i Artków, Byka i Górskiego :D A także Agaty :D Idąc na Połoninę Caryńską i robiąc sobie przystanki co 15 metrów doszliśmy do wniosku że to się nazywa PowerMenagement ;P Po drugiej stronie góry czekało już schronisko, kolejka do prysznicu i ognisko :D Okazało się że jedyny KRYM jaki widział Kuba to KRYM NA CIOSTKU, a psy były szczepione. Dupami :D Delfin się na nas obraził i 4 godziny do nikogo się nie odzywał, ale jakoś to przeżyliśmy. Przed godzina dziesiątą załapaliśmy już 2 zgony, a trzeci był w drodze. Wódka w Bieszczadach smakuje niesamowicie, szczególnie popijana samogwałtami :D Dobra, zachciało mi się teraz jednego, więc przerwa ;P Wróciłem i z samogwałtem w ręce mogę pisać dalej ;P W góle to rano czekaliśmy już na otwarcie baru, jak ostatnie żule. Tamże panu Józefowi Polańskiemu bardzo spodobała się Agata, tak bardzo że mówił do niej Agnieszka. Ale tak to jest z Zakapiorami, ten podobno ze swoim koniem mieszka cały czas w lesie :) Ale wracając do picia i samogwałtów to niedługo trzeba było wracać :( Strasznie szybko, następnym razem w Bieszczady trzeba jechać na dłużej :) Po drodze z Bykiem dzwoniliśmy do najlepszych lasek z naszych telefonów :P A po dotarciu do cz dz prosto do Basko. Co było dalej mnie nie pytajcie ;P Ale W piątek z uwagi na bolacą nogę nie poszedłem do baru, za to Siur i Szczur mnie odwiedziły, zakurzyliśmy shishę i oglądaliśmy Ewę Sssonet - RbB. Ale to było dobree! Ale URRRWAŁ! :D W sobotę miałem jechać do szkoły, ale zrezygnowałem, za to spotkałem wszystkie trzy Śliwki :) I parę innych ludzi, między innymi Adę, która wie jak jest pomarańczowy po hiszpańsku :D A dzisiaj nawet w szkole byłem i jutro też będę, na szkoleniu BHP i p. poż. :) kuurwa ale wypizdów, idę spać, nawet tego nie czytam :)


A na deser wspomniana Ewa Ssssonet i RnB :)

4 komentarze:

  1. Już myślałam, że porzuciłeś bloga! Ale takie zwłoki (czasowe w sensie że:P) nie są dobre, dużo rzeczy umyka ;p
    Miło zaliczać się do miłych akcentów, ale ich kolejność jest powalająca xD
    A czy samogwałt robiłeś z TEJ wody?;>

    OdpowiedzUsuń
  2. nie, wolałem nie ryzykować, zrobiłem z kranówy :D a co masz do kolejności?:P dobra jest ona jest

    OdpowiedzUsuń
  3. Nic nie mówię, nic nie mam. Koniec. Kropka.. :D

    OdpowiedzUsuń
  4. I mi przypomniałeś o krymie i teraz będę się śmiać.
    Dziękuję za uświadomienie mnie, że Ewa Sonet nie tlyko posiada cycki, ale także potrafi nimi śpiewać. Za shishkę też dziękuję i za kapsel z wina do piwa - dzięki temu mi się nie wylało nic w torbie :)
    DO następnego, ahoj!

    OdpowiedzUsuń