niedziela, 22 listopada 2009

Rozdział ostatni

Przynajmniej na ten tydzień ;) Obudziłem się rano, a w zasadzie to w południe i zacząłem się zastanawiać co robiłem wczoraj, ale doskonale wiedziałem, że przyśniła mi się Piela :) Ale wieczór... aż mi żal Patisona, że musiała na trzeźwo znosić nasze towarzystwo, to znaczy przede wszystkim moje, ale Agiszon też się przyczyniał, a Beny i Kotlet chyba już przepełnili czarę ;) Całe szczęście że Rudy (aka Jedi, aka Czajnik, aka Krystian) nie doszedł. Dziewczyny do perfekcji opanowały synchroniczne mówienie, a łapanie mnie za słówka wychodzi im też coraz lepiej ;) Niestety musiały szybko kończyć z powodów naukowych :( Na szczęście ja nie, dlatego załapałem się na pizzę na 5 minut przed zamknięciem pizzerii, a do domu wróciłem taksą ;)
Dzisiejszy dzień z kolei upłynął pod znakiem Quentina i Charliego. Z z Charliego to ten sam Z który zginął w Pulp Fiction, baby. Poza tym Charlie po hiszpańsku musiałby brzmieć niesamowicie, byłby jeszcze bardziej niezrozumiały, przynajmniej dla gringos ;)

A na deser moja najnowsza miłość, zainspirowana przez Szajbę ;)

1 komentarz: