poniedziałek, 16 listopada 2009

Peace'n'love

Od wczoraj noszę się z zamiarem napisania tej notki. Czekałem jednak aż wytrzeźwieję i jakoś się chyba nie zapowiada :P Dlatego postanowiłem coś szkryfnąć po pijaku :) Zobaczymy jakie będą tego rezultaty...
Impreza w tym tygodniu zaczęła się późno bo w sobotę, a to było tak: obroniłem się z rana(:D) potem jakiś czas nic się nie działo, oprócz dokręcania tamponem pacyfek. Zresztą po drodze na właściwe miejsce kaźni też znalazło się trochę miejsca i czasu na to, nawet Siur się w to wciągnął :P I ten wzrok starszej kobiety która siedziała obok nas... bezcenny ;) Potem nastąpiła krótka wizyta w Żabce, po której Siur nie wisi mi już ani jednego piwa, a draże, które myślałem, że są wydmuchane i zjedzone, wcale takie nie są. Zaczaiły się w plecaku i czekają na najbliższe spotkanie z Kołkami :) Znalazło się też miejsce w plecaku na zabranie TEGO wina, więc był mój ulubiony zestaw: piwo, wino, wódka :) Chociaż z tym winem to symbolicznie :) Było badanie wędzidełka (to chyba od tego dymu ta nazwa), o którym właśnie mi Szczur przypomniał, było oczywiście dmuchanie draży, ale z paczki Szczura. Podział na pokoje tematyczne i kolejki prawie jak do Tojków na Woodstocku, zresztą cała impreza przypominała troszeczkę Woodstock :) Tylko na Woodstocku są inne kanapki, na przykład z Nutellą, tutaj Benia się popisała i zrobiła z ogórkiem i serem, podejrzewam że Siur zjadł mi połowę z nich ;P Były też szelki, chociaż miało ich nie być, było wojna błyskawiczna o opaskę, która poniosła chyba jeszcze większe straty niż Szczur, została rozdarta :( Było zaskoczenie Siura kiedy usłyszała "fuj! jakie to niedobre" :) Były wiśniowe tasiemki opadające z nieba aż do ziemi i cukierkowy zespół, nie wspominając już o lizakach i innych słodkościach. Nie obyło się też bez wspólnego sikania.. a co, dlaczego Siur ma być lepsza?:P Poznałem też Monię, która śniła mi się noc wcześniej, to dość ciekawe uczucie ;P Poza tym zostałem zarażony Przeczuciem, że to będzie dobra noc i w ogóle wiedziałem żeby nie pisać tej notki po pijaku, bo potem totalny młyn wychodzi :P Najwyżej kiedyś zaedytuję :P
Pamiętajcie moje drogie dzieci-kwiaty! Make Love and drink wódka! :) Dzięki wam :*

2 komentarze:

  1. znajdując trochę czasu i odrobinę odwagi przeczytałam;p I zgadzam się prawie ze wszystkim. Głownie z tym, że byłeś wyjątkowo uparty z tymi drażami, których nie chciałes otworzyć. A nie zgodze się z poszkodowaniem opaski, moje ramiona poświadczą;p i Siur chyba usłyszał ciut co innego. I zbadać Ci wędzidełko to rzecz niewykonalna po takiej ilości p&w&w xD Ale oprócz tego to wspaniała impreza była, fakt:D
    Dzięki, hipisie :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo to trzeba otwarcie przyznać, że okręcanie pacyfek jest zajmujące! I to było "fuj, jakie to dobre", kołku :P Jeśli o kanapki chodzi, to ja Cię przepraszam, ale Dziwadło mi takie przynosiło, ja brałam dla siebie koreczki :P A że ogórka nigy nie odmówię... (czego nie można powiedzieć o wódce :P) Sikanie grupowe to jedno z najlepszych sposobów na oddawanie moczu, w kupie zawsze raźniej :D I wiesz co? Wiesz co? Cieszę się, że zaraziłyśmy Cię przeczuciem ! Duma mnie rozpiera! huauahuahauahaha i po co Ci było imię Justyny, skoro i tak o niej nie wspomniałeś?:P

    OdpowiedzUsuń