środa, 9 marca 2011

zaległości

Ostatnio tak tu zaglądam, już mam napisać notkę i w ostatniej chwili mi się odniechciewa :P jest o czym pisać ;P w sobotę, 26 lutego były Odjazdy w Spodku ;P Godna imnpreza uświetniana świetnymi zespołami i oczywiście wspaniałym towarzystwem w postaci Pauliny, a potem także Sąsiadki oraz jej brata z dziewczyną ;P Po słuchaniu, zgniataniu się w tłumie, piciu piwa i tabaczeniu udaliśmy się do kejefsi, na wielką dolewkę a potem już do Czecho, przez Bujaków ;P To była godna impreza :D SnL love

Niedziela nie była wiele gorsza :D Po porannym egzaminie z Dryglasowej i powrocie do Czecho, znów pojechałem do Kato, tym razem do Megaklubu na Jelonka. Po wielu przygodach związanych z Przewozami Regionalnymi (niezatrzymanie się w Południowych a potem picie ice'ówki z przypadkowymi ludźmi w pociągu) wreszcie dotarliśmy z Siurem do Kato gdzie czekali na nas Szczur, Izajasz i Żandarm :D Była jeszcze jedna osoba ale zapomniałem jak się nazywała, ważne że spotkamy się na Woodstocku :D To był najlepszy koncert Jelonka na jakim byłem ;P Do teraz porozwalane kolana mam (od prowadzenia wężyka :<) Po koncercie Żandarm zawiózł nas w rajdowym stylu pod Bibliotekę Śląską, skąd poszliśmy do Kuby Kubeczka na nocleg :) a rano prosto do pracy ;P
Tak upłynął weekend pierwszy ;P

Następny weekend był poprzedzony tłustym czwartkiem. Chcąc nie chcąc pobiłem swój rekord i zjadłem ok 13 pączków :P To 5,2 razy więcej niż zjada przeciętny Polak :) Weekend właściwy oznaczał Kinderparty urodzinowe na ul. Słowackiego w Katowicach :D Ostra zabawa do późna, chociaż zabrakło Dławidła i Siura, jakoś staraliśmy sobie dać radę bez nich. Ratowaliśmy się ich obecnością przez telefon ;P Była Chłosta małżeńska, ale głównym hitem imprezy było sikanie na przedpokoju :D Potem wszystkie buty były zaszczane, oprócz moich. Najbardziej ucierpiał Borek ;P To uratowało imprezę :D Wiecie jak tańczy się Baranka? [yes] ZAJEBIŚCIE! Jak już wstaliśmy po 131 dzwonieniu czyjegoś budzika to pojechaliśmy do Czecho. Miał być plener, miało być wspaniale, ale jakoś nie wyszło ;P nawet o shishy zapomnieliśmy ;P Nie znaczy to że było źle ;P Keny keczułoki anułoki - pomyślał Koń Rafał :D

A w poniedziałek odwiedziła mnie Goha i zafundowałą mi masaż :D ale to było dobre :)
Dzisiaj środa popielcowa. Początek Wielkiego Postu. Koniec z imprezami, dlatego idę grać w RCT3 :)

2 komentarze:

  1. Zacznę od tylca strony: już widzę koniec imprez w poście :P
    A teraz po kolei: 'Niedziela nie była wiele gorsza'. To niedziela była gorsza? zdaje Ci się, bo rośniesz. I nie narzekaj na prowadzenie wężyka, w gruncie rzeczy to fajne jest! A koleżanką z Megaklubu była Jenny. Małżeńska Chłosta małżeńską chłostą, ale zjadłeś chyba pączków za całe nasze małżeństwo w sumie :D a przynajmniej za mnie.
    I wypraszam sobie, ja miałam suche glany. Stały w bezpiecznej odległości :P
    A shishaaa... zakurzyłabym se sobie!
    Podsumowując: ale to było dobre! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ogarniam tej historii z moczem chociaż została mi jasno wyłożona, ale to chyba nie tylko ja. Jest to niewątpliwy fenomen i jedyny plus mojej nieobecności na imprezie :D Zawsze trzeba widzieć jakieś plusy :P

    OdpowiedzUsuń